Za chwilę Antosia kończy dwa latka, ale jak dziś pamiętam jej pierwszy miesiąc życia. Przeglądając sobie bloga
MandarynkowejMamy, postanowiłam podzielić się z Wami swoją historią, a jednocześnie uświadomić, jak ważny jest wybór położnej środowiskowej.
Jeśli sami wcześniej nie
wybierzemy "swojej", zostanie nam przydzielona z przychodni, do której
zapisaliśmy dziecko. Tak było u nas. Wiedziałam, jak ważna jest
położna, ale myślałam, że pracujące w przychodni panie są
kompetentne i odwiedzają swoich podopiecznych w konkretnym celu - żeby sprawdzić czy wszystko jest z dzieckiem w porządku oraz pomóc świeżo upieczonej mamie. U nas było tak:
Pierwsza wizyta położnej (trzy dni po powrocie ze
szpitala do domu):
Położna obejrzała dziecko i powiedziała, że źle dbam
o skórę, bo ma wysuszoną i pępek coś się źle goi, być może trzeba
będzie odwiedzić chirurga. Zauważyła, że Antosi się mocno ulewa i
powiedziała, że to pewnie refluks i trzeba będzie do szpitala. Nawet nie
spytała czy umiemy wykąpać dziecko, przewinąć, a jak powiedziałam, że
bolą mnie piersi i mam bardzo poranione, to powiedziała tylko, że źle
przystawiam dziecko. Nie
powiedziała jednak jak mam to robić dobrze. Załamana zaczęłam
dzwonić po lekarzach, ale kazali czekać bo dziecko jeszcze jest zbyt
małe, żeby iść z nią do chirurga albo stwierdzić refluks.
Druga wizyta:
Antosi pojawiły się na buzi małe kropeczki (urodziła się latem i
było naprawdę gorąco), położna stwierdziła, że to na pewno potówki, że
ją przegrzewam, powinnam lżej ją ubierać, ale ogólnie widać, że rośnie i
przybywa na wadzę. Kazała mi pić codziennie szklankę mleka, aby
wzbogacić swój pokarm. Zauważyła jednak, że Antosia jakoś ma zbyt wąsko osadzone nóżki i konieczne jest "peluchowanie", czyli nakładanie mocno zwiniętej pieluszki tetrowej na pampersa, żeby dziecko miało szeroko nóżki.
Trzecia wizyta:
Położna stwierdziła, że
dalej przegrzewam dziecko, bo kropeczki z buzi nie zniknęły, pępek
ładnie się już goi i Antosia ładnie przybywa na wadze, jest spokojna. Z refluksem możemy poczekać aż skończy 4 tygodnie i wtedy zgłosić się do lekarza. Nadal zaniedbuję skórę dziecka, bo jest bardzo wysuszona.
Kilka
dni przed czwartą wizytą Antosia zaczęła bardzo ulewać przez dwa dni i
non stop płakała. Najpierw zadzwoniłam do położnej spytać co robić, a
ona odesłała mnie do lekarza. Więc poszłyśmy. Lekarz
obejrzał Antosię, zważył i powiedział, że jestem
nie odpowiedzialną matką i prawię zagłodziłam swoje dziecko na śmierć. Okazało się, że przez 4 tygodnie przybrała tylko 160 gram. Żadnego refluksu nie ma, bo jej się ulewa, a nie nie wymiotuje. Skóra wcale nie
była sucha, za to kropeczki na buzi - to skaza białkowa przez moje picie mleka, a nie żadne potówki. Powiedział też, że pępek się źle goi, zapewne to ziarninina i
musimy iść do szpitala na lapisowanie (faktycznie byliśmy). Dodała, że dziecka nie wolno "peluchować", chyba że na wyraźne zalecenie ortopedy.
Po
powrocie do domu mąż zadzwonił do położnej i powiedział jej o naszej wizycie u lekarza i co od niego usłyszeliśmy. Dodał, że
jest nieodpowiedzialna i zrobiła krzywdę nam, a najbardziej naszemu
dziecku. W odpowiedzi usłyszał, że ona jest od tego, żeby sprawdzić w jakich warunkach wychowuje się dziecko i własnie to zrobiła.
Czwarta
wizyta:
Położna powiedziała mi, że to ja
jestem matką i powinnam wiedzieć jak mam się zająć dzieckiem i co mu
dolega. Znowu obejrzała Antosię i stwierdziła, że jest odwodniona, bo ma lekko zapadnięte ciemiączko i może mieć zapalenie płuc, bo widać delikatną siną otoczkę wokół ust (ponieważ dzień wcześniej widział Antosię lekarz, wiedziałałam, że wszystko jest w porządku). Na
pytanie,
czemu mówiła pani, że dziecko przybywa na wadze odpowiedziała, że tak
było, ale jak ulewała te dwa dni to straciła kilogram. A skazę białkową
łatwo można pomylić z potówkami, więc nie będzie się z tego tłumaczyć. Pępęk natomiast musiałam zaniedbać po trzeciej wizycie, bo wcześniej był ładny. O "pieluchowaniu" powiedziała, że KIEDYŚ była to naturalna pielęgnacja niemowlęcia i wszyscy lekarze to zalecali.
To
była jej ostatnia wizyta, poprosiłam, żeby już więcej nie przychodziła,
bo ja już nie mam siły płakać po jej odwiedzinach i zastanawiać się
czy to co powiedziała jest prawdą, jej wymysłem czy brakiem
wykształcenia.
Drogie Mamy! Jeśli macie możliwość, sprawdzajcie opinie położnej, która ma się zająć Wami i Waszym Skarbem. Żadnej z Was nie życzę tego, co spotkało nas.