A na wsi Antoniusz zabawę miał, że hej. Po całym dniu jej spodenki wyglądały tak:
O dziwo, nawet się doprały :) Mocno zaprzyjaźniła się ze zwierzętami. Każdego wieczoru przed pójściem spać mówiła dobranoc kotom, psom, świnkom i ukochanym kurkom.
"Tata kot" |
"Dzidzia kot" |
Wiluś |
Ukochane kurki |
Tydzień minął błyskawicznie. Szkoda tylko, że pogoda była średnia, ale między jednym deszczem, a drugim udało nam się pobiegać po podwórku i odwiedzić plac zabaw.
Najbardziej szokująca rzecz jaka nam się przytrafiła to - alergia. Antosia jadła tam wszystko, ale dosłownie wszystko. Ponieważ wie, że wielu rzeczy jeść nie może, po prostu je podkradała. Jadła zwykłe bułki, pączki, bułeczkę drożdżową, naleśniki na mleku, makaron pszenny, angielkę ... I nic, naprawdę nic. Skóra tak gładka jak nigdy wcześniej, kupka normalna, brzuszek nie boli :D No i ile ona mówi. Stara się powtarzać niemal każde słowo (trzeba się kontrolować), sporo nowych słów przywiozła ze sobą. Jak się niedługo rozkręci, to jej nie przegadam.
Jednym słowem - wyjazd bardzo udany. Szkoda, że rodzina mieszka tak daleko, bo chętnie jeździlibysmy częściej.
eeee tam spodnie wyglądają dobrze :-) jak byś widziała mojego syna...to szkoda mi nowej pralki którą nie dawno sobie kupiłam i piorę je w starej która jest w piwnicy ;-)
OdpowiedzUsuńMatko, może być gorzej? :)
UsuńNa wsi dzieją się cuda :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMoże po prostu alergia minęła?
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam tego z całych sił.