Powrót do rzeczywistości jest dość trudny. Przede wszystkim z powodu chorób, które nas do padły. Pod koniec wyjazdu Antosia się przeziębiła i do dziś kaszle. Trochę to już za długo trwa, dlatego po południu idziemy do lekarza. Do tego, nie wiem czy zjedliśmy coś tuż przed wyjazdem, a może to, że w podróży nie jedliśmy nic ciepłego - dopadła nas taka biegunka i bóle brzucha, że autentycznie walczyliśmy o łazienkę. Niestety Antosię również coś wzięło, na szczęście bez bólu brzuszka i tylko jedna baaardzo rzadka kupka dziennie. Dostała Dicoflor i mam głęboką nadzieję, że jej się wszystko w tych małych jelitkach uspokoi (od wczoraj bez kupki).
W poniedziałek niemal od razu po przebudzeniu Antosia zakomunikowała Mama, Gabrysi domciu. Czyli zbieraj się matka, idziemy na plac zabaw, a jak tam nie będzie Gabrysi, zrobimy jej wjazd na chatę :) I dokładnie to zrobiłyśmy, bo nie zastałyśmy jej na dworzu. Kurcze, dziewczynki bardzo się stęskniły za sobą. Antosia nawet będąc na plaży mówiła, że zbiera muszelki właśnie dla Gabrysi, a jak byłyśmy na zakupach upatrzyła sobie maleńki kubeczek z napisem Bułgaria i po swojemu zasugerowała, żeby kupić dwa. Jednym słowem pretekst do odwiedziń był - pudełeczko muszelek i kubeczek.
Zdjęcie zrobiłam z chrupkiem kukurydzinym Tygrysek, żeby pokazać jak maleńki jest ten kubeczek.
Oczywiście radość po tygodniowym rozstaniu jest nie do opisania i oczywiście trwała całe pięć minut, a potem już norma, czyli walka o zabawkę i podryzanie sobie batonika :)
Kubeczek słodziutki :-) a z tymi rozstaniami tak bywa ;-D
OdpowiedzUsuńDobrze że ma taką przyjaciółkę, ale kto się lubi ten się czubi :)
OdpowiedzUsuń