piątek, 28 czerwca 2013

Bilans

Dziś miałam swój ostatni personalny trening. Powiem tak, ja - osoba, która nigdy nie lubiła ćwiczyć i jest sportową kaleką, strasznie żałuję, że to już koniec. Po każdym treningu padałam na twarz, ale przyznaję, że to było bardzo przyjemne zmęczenie. Szkoda, że miałam tylko pięć lekcji - chciałabym mieć ich nieskończenie wiele :) Tak, tak, tak! Zobaczcie ile może zdziałać pozytywna energia trenera. Już rozglądam się za siłownią gdzieś blisko domu, żeby nie wypaść z rytmu. Najpóźniej we wtorek idę się zapisać. Chętnie wróciłabym do tej, w której miałam treningi, ale jest trochę za daleko niestety (godzina drogi tramwajem). A wracając do tematu. Przed pierwszymi zajęciami trener wsadził mnie na urządzenie do pomiaru wszystkiego i dziś dla porównania zrobił to ponownie. Bilans przedstawia się następująco:


To jest bilans ogólny, ja dostałam bardziej szczegółowy z podziałem na lewą i prawą nogę, lewą i prawą rękę ... Ale chodzi o ten ogólny. Kurcze, tylko pięć treningów (plus jeden własny w domu), co prawda waga nic się nie zmieniła, ale zbędny tłuszcz zamienił się w mięśnie. I co najważniejsze, zmniejszył się mój wiek metaboliczny. Jestem tak pozytywnie nakręcona, że chcę więcej!!! Już się nie mogę doczekać, kiedy zapiszę się do siłowni i będę mogła znowu ćwiczyć. A te wyniki to chyba sobie w ramkę oprawię :) Chcę ćwiczyć!!! A siłowni Saude należy pogratulować tak wspaniałych trenerów, którzy potrafią czynić cuda i nawet z leniwca pospolitego potrafią zrobić energetyczną maszynę :p

czwartek, 27 czerwca 2013

Pociąg

Mój mąż czasem piecze dla nas chlebek. Pewnie zastanawiacie się co ma chleb do pociągu? Ma :) Już wyjaśniam. Otóż czasem na kolację Antonka prosi o chlebek z masełkiem bez skórki. Akurat miałam w domu ten upieczony przez męża. Po ukrojeniu kromka zwykle ma kształt kwadratu lub prostokąta. Naszykowałam jej kanapkę, ale że wydała mi się duża, przekroiłam ją na pół. Antosia jak zobaczyła, stwierdziła że kanapki są za duże. Ech, to przekroiłam na mniejsze i w ten sposób powstały cztery średniej wielkości kwadraty. Zjadła i jej smakowało. Następnego dnia spała u babci. I znów na kolację prosi o kanapkę z masełkiem bez skórki, ale tym razem mówi, że chce małe kwadraciki. Ponieważ babcia nie była uświadomiona o jakie chodzi, pokroiła jej po prostu kanapkę na maleńkie kosteczki. Och, Antosia bardzo się rozgniewała, że nie o to jej chodziło. Sprytna babcia wbiła wykałaczki i powiedziała, że to pociąg. I ten okazał się pyszny. Teraz na kolację Antosia prosi o pociąg z szyneczką, a wygląda on po prostu tak:


Matka musi się narobić przy kolacji, ale w takiej formie Antosia potrafi zjeść dwie, czasem dwie i pół duże kanapki lub pięć z angielki. Ma apetyt :) Ciekawe, kiedy pociąg się znudzi :)

piątek, 21 czerwca 2013

I do przodu

Zacznę od krótkiego zdania:
Oto lista nagrodzonych: (...) Katarzyna Król - Pakiet 5 treningów personalnych w SAUDE.
Wow! Mega na wypasie. Zawsze myślałam o takich treningach, ale zawsze było jakieś ale. Tym głównym ale była jednak zawsze cena. Kurcze, pięć treningów personalnych z osobistym trenerem kosztuje 500zł. Strasznie mi się poszczęściło :) Na dzień dzisiejszy jestem już po dwóch treningach. Pierwszy miałam w środę. Sam trening bardzo fajny. Trochę na siłowni, trochę na sali. Trener (nie ukrywam, młody i przystojny) za każdym razem pytał czy dam radę, czy wszystko w porządku i jak się czuję. A ja się czułam świetnie. Za to następnego dnia, czyli wczoraj, matko i córko - ja nie wiedziałam, że chodzenie po schodach może być tak problematyczne. Normalnie jak jakiś paralityk. Szłam po jednym schodku i najlepiej jak mogłam się oprzeć o poręcz i ścianę jednocześnie. Na pewno wyglądało to dość zabawnie :) Dziś już jest lepiej. Mięśnie rozciągnięte, co prawda nadal bolą, ale schodzenie idzie mi już dużo lepiej :) Najfajniejsze w tych treningach jest to, że na salce nie używamy żadnych specjalistycznych sprzętów. Są to zazwyczaj ćwiczenia, które bez problemu można powtórzyć w domu. Trzeba tylko znaleźć w sobie wewnętrzną siłę i już :) Albo czas najwyższy zapisać się na jakąś siłownię, bo jak już się zapłaci, to trzeba jechać, a jak już się pojedzie, to się chce ćwiczyć. Na razie cała jestem obolała, ale mam mega powera. Mam nadzieję, że za szybko go nie stracę :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Urodziny

I nadeszła sobota. Od rana miałam szkołę, także po lekcjach szybciutko do domu, żeby wszystko naszykować. Był tort, ciasta, lody i szampan Picolo. Oczywiście jak urodziny to i prezenty. Antonia była zachwycona. Numerem jeden okazał się rowerek od dziadków.



Nie dość, że różowy to jeszcze z kotem - czyli prezent idealny :) Był jeszcze szczekający piesek i chomiczek run run hamster.



Chomika mieliśmy już wcześniej, czyli teraz ma rodzeństwo :) Ale chomików nigdy za wiele, szczególnie, że Antosia bardzo go lubi. Chomiczek ma swój plac zabaw z kołowrotkiem, zjeżdżalnią, nawet samochód z garażem :) Dlatego, jeśli ktoś nie ma pomysłu na prezent - polecam małego chomiczka. Z takim właśnie wybieramy się do Gabrysi na urodziny - obie dziewczynki są czerwcowe, także czas na wspólny torcik :)

czwartek, 6 czerwca 2013

Dzień mamy i taty

Wczoraj w przedszkolu była wielka uroczystość. Świętowaliśmy wspólnie z dziećmi dzień mamy i taty. Występ dzieci był grupowy - wszystkie ładnie stały, wspólnie śpiewały piosenki i tańczyły. W końcu zobaczyłam mojego krasnalka, który śpiewał wszystkie piosenki razem z dziećmi. Czyli ona bardzo dużo wie i umie, tylko w domu nie chce nic pokazać. Przyznam, że jak zobaczyłam śpiewającą Antosie, to aż się wzruszyłam. Były też piękne prezenty dla rodziców i konkursy. Ponieważ dzieci namalowały dla rodziców ich portrety, Pani poprosiła rodziców aby narysowali portret swojego dziecka. Naprawdę świetna zabawa. Moje dziecko jest już takie duże. Kiedy ten czas zleciał? Czas na fotorelację :)








Teraz szykujemy się na kolejne święto. W sobotę czekają nas trzecie urodziny Antosi, a ona sama już się nie może doczekać. Mówi, że chciałaby rower, pieska i krówkę :) A dziś od rana chodzi za mną powtarzając, że musimy iść do sklepu kupić balony, świeczki i tort, bo bez tego nie będzie święta.

wtorek, 4 czerwca 2013

Weekend

A jednak coś tam udało się skręcić :) W piątek odwiedziła nas kuzynka z mężem. Najpierw szybki grill, potem wieczór w domu i dawno zapomniane karty. Matko, jak ja dawno w karty nie grałam :)
W sobotę był Dzień Dziecka. Spytałam Antosi co chciałaby robić w dniu swojego święta. Bez namysłu odpowiedziała, że chce iść do figloraju. Zatem poszliśmy. Bawiła się, skakała, zjeżdżała przez prawie 2,5 godziny. My mieliśmy już dość, ona zapewne mogłaby tam zostać aż do rana :)
Oczywiście nie zabrakło prezentów. Dostała zestaw kucyków, o których wspominała już od jakiegoś czasu.
A wieczorkiem, jak dzidziuś padł po dniu pełnym wrażeń, zaliczyłam garażowanie :) Ach, po prostu mama miała wychodne na piwko z przyjaciółmi. Jak piwko, to przydałoby się jakieś przytulne miejsce - wspólnie zaliczyliśmy do takiego garaż :)
Najgorsza to chyba ta pogoda. Ciągle grzmi i pada, czasem to nawet leje, a nie pada. Mogłoby już wyjść słonko, ale takie prawdziwe, a nie ostre i parzące, które zapowiada nadejście burzy.
W sobotę kolejne święto - trzecie urodziny Antosi. Prezent już kupiony i czeka. Mały, kudłaty piesek na baterie, który chodzi i szczeka. Wiem, że wolałaby prawdziwego, ale na razie musi jej wystarczyć taki :) Mam nadzieję, że jej się spodoba.
No i jeszcze mega nowina. Są już wyniki rekrutacji do przedszkola. Antonka dostała się do tego, na którym najbardziej nam zależało. Strasznie się cieszę :)