środa, 21 sierpnia 2013

Wracam

Dosyć laby :) Kurcze, jak zaczęły się wakacje, czas zaczął płynąć swoim tempem. Dużo się wydarzyło i złego i dobrego. Czas wrócić do żywych. Tyle do opowiadania, że nie wiem od czego zacząć :) Zastanowię się, ogarnę wszystko i jutro postaram się spłodzić coś konstruktywnego :)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Święto truskawki

W weekend w Buczku było święto truskawki :) Zaciekawieni, postanowiliśmy tam pojechać. Całkiem fajna alternatywa na spędzenie weekendu z rodziną. Gdyby nie ten zimny wiatr - było naprawdę sympatycznie. Mini wesołe miasteczko, mnóstwo straganów, kiełbaska z grilla, grochówka od strażaków i przejażdżka na kucyku lub osiołku. Tyle atrakcji, że Antosia nie widziała w którą stronę ma patrzeć. Zaliczyła karuzelę, wyłudziła małego loda i kiełbasę, wysępiła małego, różowego pieska. Tata spytał czy chce zobaczyć koniki. No niby poszła, ale jakoś zachwytu w jej oczach nie widziałam. Ale nagle wśród stada koników dojrzała osła. Od razu powiedziała, że chce pojechać na osiołku. No cóż i pojechała. Co ten osioł miał w sobie, że większość dzieci właśnie do niego stały w kolejce? Nie wiem :)



Za tydzień idziemy na pierwsze (z sześciu w tym roku) wesele. Dlatego w sobotę wybraliśmy się na ostatnie zakupy ciuchowe. W sklepie stała makieta, z wyciętą buzią, gdzie można było dziecku zrobić zdjęcie :) A to nasze:


Mały kurczaczek diabełek :)

piątek, 28 czerwca 2013

Bilans

Dziś miałam swój ostatni personalny trening. Powiem tak, ja - osoba, która nigdy nie lubiła ćwiczyć i jest sportową kaleką, strasznie żałuję, że to już koniec. Po każdym treningu padałam na twarz, ale przyznaję, że to było bardzo przyjemne zmęczenie. Szkoda, że miałam tylko pięć lekcji - chciałabym mieć ich nieskończenie wiele :) Tak, tak, tak! Zobaczcie ile może zdziałać pozytywna energia trenera. Już rozglądam się za siłownią gdzieś blisko domu, żeby nie wypaść z rytmu. Najpóźniej we wtorek idę się zapisać. Chętnie wróciłabym do tej, w której miałam treningi, ale jest trochę za daleko niestety (godzina drogi tramwajem). A wracając do tematu. Przed pierwszymi zajęciami trener wsadził mnie na urządzenie do pomiaru wszystkiego i dziś dla porównania zrobił to ponownie. Bilans przedstawia się następująco:


To jest bilans ogólny, ja dostałam bardziej szczegółowy z podziałem na lewą i prawą nogę, lewą i prawą rękę ... Ale chodzi o ten ogólny. Kurcze, tylko pięć treningów (plus jeden własny w domu), co prawda waga nic się nie zmieniła, ale zbędny tłuszcz zamienił się w mięśnie. I co najważniejsze, zmniejszył się mój wiek metaboliczny. Jestem tak pozytywnie nakręcona, że chcę więcej!!! Już się nie mogę doczekać, kiedy zapiszę się do siłowni i będę mogła znowu ćwiczyć. A te wyniki to chyba sobie w ramkę oprawię :) Chcę ćwiczyć!!! A siłowni Saude należy pogratulować tak wspaniałych trenerów, którzy potrafią czynić cuda i nawet z leniwca pospolitego potrafią zrobić energetyczną maszynę :p

czwartek, 27 czerwca 2013

Pociąg

Mój mąż czasem piecze dla nas chlebek. Pewnie zastanawiacie się co ma chleb do pociągu? Ma :) Już wyjaśniam. Otóż czasem na kolację Antonka prosi o chlebek z masełkiem bez skórki. Akurat miałam w domu ten upieczony przez męża. Po ukrojeniu kromka zwykle ma kształt kwadratu lub prostokąta. Naszykowałam jej kanapkę, ale że wydała mi się duża, przekroiłam ją na pół. Antosia jak zobaczyła, stwierdziła że kanapki są za duże. Ech, to przekroiłam na mniejsze i w ten sposób powstały cztery średniej wielkości kwadraty. Zjadła i jej smakowało. Następnego dnia spała u babci. I znów na kolację prosi o kanapkę z masełkiem bez skórki, ale tym razem mówi, że chce małe kwadraciki. Ponieważ babcia nie była uświadomiona o jakie chodzi, pokroiła jej po prostu kanapkę na maleńkie kosteczki. Och, Antosia bardzo się rozgniewała, że nie o to jej chodziło. Sprytna babcia wbiła wykałaczki i powiedziała, że to pociąg. I ten okazał się pyszny. Teraz na kolację Antosia prosi o pociąg z szyneczką, a wygląda on po prostu tak:


Matka musi się narobić przy kolacji, ale w takiej formie Antosia potrafi zjeść dwie, czasem dwie i pół duże kanapki lub pięć z angielki. Ma apetyt :) Ciekawe, kiedy pociąg się znudzi :)

piątek, 21 czerwca 2013

I do przodu

Zacznę od krótkiego zdania:
Oto lista nagrodzonych: (...) Katarzyna Król - Pakiet 5 treningów personalnych w SAUDE.
Wow! Mega na wypasie. Zawsze myślałam o takich treningach, ale zawsze było jakieś ale. Tym głównym ale była jednak zawsze cena. Kurcze, pięć treningów personalnych z osobistym trenerem kosztuje 500zł. Strasznie mi się poszczęściło :) Na dzień dzisiejszy jestem już po dwóch treningach. Pierwszy miałam w środę. Sam trening bardzo fajny. Trochę na siłowni, trochę na sali. Trener (nie ukrywam, młody i przystojny) za każdym razem pytał czy dam radę, czy wszystko w porządku i jak się czuję. A ja się czułam świetnie. Za to następnego dnia, czyli wczoraj, matko i córko - ja nie wiedziałam, że chodzenie po schodach może być tak problematyczne. Normalnie jak jakiś paralityk. Szłam po jednym schodku i najlepiej jak mogłam się oprzeć o poręcz i ścianę jednocześnie. Na pewno wyglądało to dość zabawnie :) Dziś już jest lepiej. Mięśnie rozciągnięte, co prawda nadal bolą, ale schodzenie idzie mi już dużo lepiej :) Najfajniejsze w tych treningach jest to, że na salce nie używamy żadnych specjalistycznych sprzętów. Są to zazwyczaj ćwiczenia, które bez problemu można powtórzyć w domu. Trzeba tylko znaleźć w sobie wewnętrzną siłę i już :) Albo czas najwyższy zapisać się na jakąś siłownię, bo jak już się zapłaci, to trzeba jechać, a jak już się pojedzie, to się chce ćwiczyć. Na razie cała jestem obolała, ale mam mega powera. Mam nadzieję, że za szybko go nie stracę :)

poniedziałek, 10 czerwca 2013

Urodziny

I nadeszła sobota. Od rana miałam szkołę, także po lekcjach szybciutko do domu, żeby wszystko naszykować. Był tort, ciasta, lody i szampan Picolo. Oczywiście jak urodziny to i prezenty. Antonia była zachwycona. Numerem jeden okazał się rowerek od dziadków.



Nie dość, że różowy to jeszcze z kotem - czyli prezent idealny :) Był jeszcze szczekający piesek i chomiczek run run hamster.



Chomika mieliśmy już wcześniej, czyli teraz ma rodzeństwo :) Ale chomików nigdy za wiele, szczególnie, że Antosia bardzo go lubi. Chomiczek ma swój plac zabaw z kołowrotkiem, zjeżdżalnią, nawet samochód z garażem :) Dlatego, jeśli ktoś nie ma pomysłu na prezent - polecam małego chomiczka. Z takim właśnie wybieramy się do Gabrysi na urodziny - obie dziewczynki są czerwcowe, także czas na wspólny torcik :)

czwartek, 6 czerwca 2013

Dzień mamy i taty

Wczoraj w przedszkolu była wielka uroczystość. Świętowaliśmy wspólnie z dziećmi dzień mamy i taty. Występ dzieci był grupowy - wszystkie ładnie stały, wspólnie śpiewały piosenki i tańczyły. W końcu zobaczyłam mojego krasnalka, który śpiewał wszystkie piosenki razem z dziećmi. Czyli ona bardzo dużo wie i umie, tylko w domu nie chce nic pokazać. Przyznam, że jak zobaczyłam śpiewającą Antosie, to aż się wzruszyłam. Były też piękne prezenty dla rodziców i konkursy. Ponieważ dzieci namalowały dla rodziców ich portrety, Pani poprosiła rodziców aby narysowali portret swojego dziecka. Naprawdę świetna zabawa. Moje dziecko jest już takie duże. Kiedy ten czas zleciał? Czas na fotorelację :)








Teraz szykujemy się na kolejne święto. W sobotę czekają nas trzecie urodziny Antosi, a ona sama już się nie może doczekać. Mówi, że chciałaby rower, pieska i krówkę :) A dziś od rana chodzi za mną powtarzając, że musimy iść do sklepu kupić balony, świeczki i tort, bo bez tego nie będzie święta.

wtorek, 4 czerwca 2013

Weekend

A jednak coś tam udało się skręcić :) W piątek odwiedziła nas kuzynka z mężem. Najpierw szybki grill, potem wieczór w domu i dawno zapomniane karty. Matko, jak ja dawno w karty nie grałam :)
W sobotę był Dzień Dziecka. Spytałam Antosi co chciałaby robić w dniu swojego święta. Bez namysłu odpowiedziała, że chce iść do figloraju. Zatem poszliśmy. Bawiła się, skakała, zjeżdżała przez prawie 2,5 godziny. My mieliśmy już dość, ona zapewne mogłaby tam zostać aż do rana :)
Oczywiście nie zabrakło prezentów. Dostała zestaw kucyków, o których wspominała już od jakiegoś czasu.
A wieczorkiem, jak dzidziuś padł po dniu pełnym wrażeń, zaliczyłam garażowanie :) Ach, po prostu mama miała wychodne na piwko z przyjaciółmi. Jak piwko, to przydałoby się jakieś przytulne miejsce - wspólnie zaliczyliśmy do takiego garaż :)
Najgorsza to chyba ta pogoda. Ciągle grzmi i pada, czasem to nawet leje, a nie pada. Mogłoby już wyjść słonko, ale takie prawdziwe, a nie ostre i parzące, które zapowiada nadejście burzy.
W sobotę kolejne święto - trzecie urodziny Antosi. Prezent już kupiony i czeka. Mały, kudłaty piesek na baterie, który chodzi i szczeka. Wiem, że wolałaby prawdziwego, ale na razie musi jej wystarczyć taki :) Mam nadzieję, że jej się spodoba.
No i jeszcze mega nowina. Są już wyniki rekrutacji do przedszkola. Antonka dostała się do tego, na którym najbardziej nam zależało. Strasznie się cieszę :)

czwartek, 30 maja 2013

Co na obiad?

To chyba odwieczny problem. Co dziś na obiad? Pytam wczoraj męża, na co ma ochotę, w końcu dzień wolny, siedzimy w domciu, to może zjemy coś dobrego. Mąż odpowiada: No zjadłbym coś dobrego, no takiego, no nie wiem na co mam ochotę, może coś jak sajgonki z mięsem... Właśnie - mam ochotę na sajgonki. Nie ma problemu. Zrobiłam wczoraj stosowne zakupy i dziś mamy sajgonki :)


Trochę dla nas, w pudełku na wynos dla rodziców :) Kto jeszcze nie wie jak przygotować sajgonki - mój przepis, który podała mi pewna Wietnamka i to ona nauczyła mnie ich przygotowania.

  • 70dag mięsa mielonego
  • ok. pół główki kapusty białej lub pekińskiej (ja wolę pekińską)
  • mała paczka makaronu ryżowego lub sojowego
  • pół paczki grzybów Mun
  • duża główka cebuli
  • papier ryżowy
  • sól, pieprz, vegeta, sos sojowy (do wyboru)
  • olej - dużo oleju
  • piwo (można zastąpić wodą)
Makaron sojowy zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na 3 minuty. Grzyby Mun zalewamy wrzątkiem i odstawiamy na ok 10 minut, aż się całkowicie rozwiną. Kroimy kapustę i cebulę w kostkę, dodajemy do mięsa mielonego. Gdy makaron zmięknie, kroimy go (lub tniemy nożyczkami) na nitki 3 - 5 centymetrowe. Grzyby kroimy w kostkę, wszystko wrzucamy do mięsa. Doprawiamy pieprzem, solą i według uznania vegetą, sosem sojowym lub ziarenkami smaku. Pojedyncze kółka papieru ryżowego zanurzamy w piwie (lub wodzie) i kładziemy na blacie. Po chwili są już miękkie. Na środek nakładamy łyżkę farszu i zawijamy jak krokiety. Sajgonki najlepiej smażyć w bardzo głębokim oleju, tak aby całe były zanurzone. 5 minut w zupełności im wystarczy. :) Ja smażę na oleju, moja sąsiadka Wietnamka używa smalcu - kwestia gustu i nie ukrywam, kalorii :)

Przepis bardzo prosty. Można je przygotować na obiad lub na przekąskę gdy odwiedzą nas znajomi.

wtorek, 28 maja 2013

Pomarudzę i nie tylko

Zacznę od marudzenia, bo muszę w końcu trochę pomarudzić. Ostatnio mąż organizuje sobie różne wyjścia. To grill, to klub, jakiś meczyk, wypad na piwko po pracy. Doskonale to rozumiem, chce odetchnąć po pracy, odpocząć... :) Ja też chce. W sobotę po pracy udało mi się wyskoczyć na chwilę do kumpla, z którym dawno się nie widzieliśmy. Niestety w niedzielę również miałam szkołę, także to spotkanie na prawdę trwało chwilę. Ustaliliśmy z mężem, że tym razem wychodzę ja, a on zajmie się dzieckiem. I tu się zaczęło. Szwagierka za wodą, kuzynka w pracy, dwie koleżanki mają po dwójce dzieci, może innym razem, kumpela w pracy, jeden kumpel nie da rady finansowo, drugiego żona nie puści, trzeci jedzie w delegację. O ile łatwiej było za czasów studenckich. Wystarczył jeden telefon by w ciągu godziny zorganizować ekipę. Marudzę, wiem, chociaż sama nie wiem na co. Ale czasem trzeba sobie trochę posmęcić i choć wiem, że przynajmniej jedną osobę ucieszy ten post - nic to, na zdrowie :)

Żeby tak do końca smętnie nie było. Ostatnio rozmawiałam z siostrą mojego męża, czyli moją szwagierką, która to pozwoliła mi przejrzeć jej szafę i wybrać buciki. Aga KOCHAM CIĘ!!! Uwielbiam buty, mogłabym mieć ich tysiące, bo przecież do każdej stylizacji pasują inne. I tak dzięki uprzejmości i wspaniałomyślności mojej szwagierki moja kolekcja powiększyła się o kilka par.




Szpile, szpilki, szpileczki... To właśnie to co tygryski lubią najbardziej. Może jednak w piątek uda się skrzyknąć kilka osób i będzie okazja do wypróbowania mega bucików :) I tym optymistycznym (mimo wszystko) akcentem kończę, ten post rzecz jasna :)

czwartek, 23 maja 2013

W końcu są - fotoski

Trochę to trwało, ale w końcu się udało. Cóż, niełatwo jest zgrać wszystko razem - czas, pogodę, nasłonecznienie :) Zdjęcia, jak dla mnie są średniej jakości, ale są i myślę, że można je pokazać :)
Tak dla porównania, oto moje zdjęcie robione do paszportu. Waga - 78kg, samopoczucie średnie, wygląd - bez ściemy można powiedzieć, że wyglądałam jak Ork, co również potwierdził mój brat.


Dramat. Sama nie mogę uwierzyć, że tak właśnie wyglądałam i nic z tym wcześniej nie robiłam. Nic to, najważniejsze, że się ogarnęłam choć trochę i choć trochę wyglądam lepiej. To teraz czas na aktualne zdjęcia, zrobione dokładnie dziś. Zapraszam na foto relację :)




Świetnie nie jest, ale na pewno dużo lepiej niż było :) Życzę sobie dalszych sukcesów dietowych i czekam na Wasze opinie :)

wtorek, 21 maja 2013

Koko Gigi

Chyba każde dziecko ma swoją ulubioną, wręcz ukochaną zabawkę. U nas jest nią pluszowy kot. Kiedyś po naciśnięciu miauczał, ale już od dawna tego nie robi :) Nasz kotek kiedyś wyglądał tak


Był milutki, mięciutki, ładnie siedział... Towarzyszy nam od baaardzo dawna i jest z nami wszędzie.







Co czas może zrobić z uroczym puszystym kotkiem? No zobaczcie sami :)



Teraz bidulek jest pomarszczony, zmechacony, lata mu główka i nie potrafi już sam siedzieć. Ale to nadal najukochańszy Koko Gigi. Nadal towarzyszy nam podczas wszelkich wypraw i wyjazdów, co jakiś czas Antosia zabiera go nawet do przedszkola. Bardzo pilnujemy tego kota, żeby nigdzie nie zginął, bo to byłby jej mały dramat.

piątek, 17 maja 2013

Antosia prawdę Ci powie

Zawsze dużo mówiłam do Antosi. Rozmawiałam z nią nawet wtedy gdy jedyne co umiała powiedzieć to tata. Może dlatego Antosia to bardzo rozgadane dziecko. Bardzo, bardzo rozgadane. Mówi o wszystkim, pyta o wszystko, ostatnio na dobranoc prosi, żebym śpiewała jej kołysankę, więc śpiewam cały czas tą samą i już widzę, że zaczyna śpiewać ze mną. Całkiem nieźle radzi sobie z językiem polskim i trudnymi odmianami, ale oczywiście zdarza jej się urocze słowotwórstwo. Kilka przykładów:
Skoro jest jeden lew to bajka jest o lewie.
Mówimy, że tatuś śpi, to Antosia śpiła.
Są ci ludzie, więc jest jeden ludź.
Pojawiają się i takie:
Omów mi bajkę.
Antosia zapomniła.
W przedszkolu za to paniom najbardziej podoba się jej zwrot grzecznościowy. Oczywiście wie, że jak chce coś od pani powinna powiedzieć "Proszę pani". W praktyce wygląda to jednak inaczej, mianowicie:
"Pani! Antosia chciała dokładkę" Nie wiem skąd się jej wzięło to "pani" i mówienie o sobie w trzeciej osobie, chociaż umie powiedzieć chcę, mogę, umiem ... :)
To nic. Nauczy się :) Za to po nowym roku, nauczyliśmy ją mówić, że ma trzy latka i pokazywać to na paluszkach. Po ostatniej wpadce zastanawiam się czy to był dobry pomysł. Większość rzeczy jest za darmo dla dzieci do lat trzech, powyżej trzeba już zapłacić. I tak ostatnio byliśmy w trójkę na basenie. Oczywiście wielka kartka przy kasie, że dzieci do lat trzech wchodzą za darmo. Mąż płaci, pani wydaje nam "zegarki" z numerkami i nagle Antosia mówi: Ja też chcę zegarek na rączkę. Pani z ciekawości pyta A ile masz lat? A ona od razu wywala trzy paluszki i mówi, że ma trzy lata. Chyba się purpurowa zrobiłam ze wstydu bo wyszło, że panią na kasie chcemy oszukać. Zaczęłam głupio tłumaczyć, że jeszcze nie ma trzech, ale tak było łatwiej ją nauczyć i że jeszcze jest malutka. Oj, pogrążyłam się. Słowo malutka na Antosię działa jak płachta na byka. Od razu odpowiedziała: Tosia nie jest malutka, Tosia jest duża i chodzi do przedszkola. Purpura na twarzy zmieniła się chyba w ognistą czerwień, ale pani w końcu dała wiarę, że to nasze gadatliwe dziecko nie ma jeszcze trzech lat :)
Ostatnio byłyśmy z Antonką na placu zabaw. Wracamy już do domu, tata po nas zszedł na dół. Pytam Antosi, czy jutro z przedszkola może ją odebrać dziadek i babcia. A ona, że tak i zaczyna opowiadać:
Tosia pójdzie z dziadkiem do wieeeelkiego świata, tam są takie małe rybki i wielki rekin z zębiskami. I jest czerwony byk, czarny pan i fioletowa pani. Spojrzeliśmy na Antosię i mąż nagle spytał: Dziecko, czy Ty coś brałaś na tym placu zabaw? No cóż, dzień wcześniej byli z przedszkolem w teatrze, może tam coś takiego widziała :) Antosia mówi dużo, ale jak się pytam jak tam w przedszkolu, odpowiada zawsze fajnie, bawiłam się.

czwartek, 16 maja 2013

Zakupowy przegląd modowy

Ostatnio ogarnęła mnie mania kupowania. Laszczenia się ciąg dalszy :) Nie wiem kiedy się dorobię zdjęcia, ale mam nadzieję, że już niedługo. Na razie pochwalę się nowymi zakupami.

http://allegro.pl/sklep/9768255_sklep-kontur
Zawsze chciałam takie rureczki i w końcu są moje. Wyglądają dokładnie tak samo jak na zdjęciu, dlatego dodatkowo mogę polecić Sklep Kontur :)

Nowa koszulka:

http://noh8.eu/pl/

Noh8 co prawda ma tylko dwa rozmiary, ale spokojnie zmieściłam się w M :) Super wygląda i idealnie pasuje do ciemnych rurek. Mają świetne koszulki. Zachęcam do obejrzenia oferty na stronie :)

I mój najnowszy i naj najlepszy zakup - buty!! Udało mi się kupić coś dla siebie i Antosi.


Tadam!!! Szpileczki :) Czarne mają 11 cm obcas, czerwone 9 cm. Jak na szpilki - są bardzo wygodne. Bardzo. Tak bardzo, że w czarnych wybrałam się do szkoły i spokojnie przechodziłam w nich od 8 do 15. To tyle z moich modowych nowości. Coś komuś się podoba? :)

środa, 15 maja 2013

Majówka

Długi weekend był wyjątkowo długi. Postanowiliśmy nie spędzać go w domu. Najpierw plan zakładał wyjazd w góry, ale nagle Antosi coś się przypomniało i zaczęła opowiadać, że chce jechać, jak to mówiła, do Boryszynu. W sumie nie było się nad czym zastanawiać. Ale podróż nie miała być taka zwykła. Przyszło nam jechać z dodatkowi pasażerami, a dokładnie jechało z nami 75 małych kurczaczków i trzy małe kotki. My i nasze małe zoo ruszyło do Boryszyna. Antosia była zachwycona. Uwielbia naszą najmłodszą (choć o 7 lat od niej starszą) kuzynkę Anię. Wszędzie chciała z nią chodzić, razem się kąpać i razem spać :) Jak tylko przyjechaliśmy na miejsce i zobaczyła dziewczyny, kurczaczki i koty (wcześniej nic jej nie mówiliśmy, nie chciałam, żeby po drodze zamęczyła kurczaczki i koty) - zapomniała, ze ma matkę i ojca. W zasadzie pojawiałam się tylko co jakiś czas żeby jej przypomnieć, że trzeba siusiu zrobić albo coś zjeść, no bo wiadomo, tyle wrażeń i rzeczy do zrobienia, że można zapomnieć o tak przyziemnych sprawach jak toaleta :) A tak, cały czas spędzała z dziewczynkami. Najpierw w domu, bo mimo początku maja, było strasznie zimno i padało, potem na podwórku, gdzie dodatkowo doszły psy, kury, gęsi i świnie :)
Ponieważ mąż stwierdził, że musi się wybrać do fryzjera, wszyscy razem wybraliśmy się do Świebodzina do salonu. Najpierw strzygł się tata. Antosia patrzyła i podziwiała. Potem spytaliśmy czy też chce, żeby pani obcięła jej włosy. Od razu się zgodziła i usiadła dzielnie na fotelu. I zaskoczenie. Nie ruszyła się nawet na sekundę, dzielnie trzymała główkę i wykonywała polecenia fryzjerki. I oto Antosia w nowej odsłonie.





Takie radykalne cięcie było konieczne. Antosia co prawda pozwalała zrobić sobie kitkę albo dwie, ale po godzinie w przedszkolu już jej wszystko na głowie przeszkadzało i ściągała gumki. A włosy miała dość długie i niestety wchodziły jej do oczu. Fajnie, że sama zdawała sobie z tego sprawę i bez problemu poszło nam strzyżenie :) Fryzjerka poinformowała nas, że to fryzura "na boba" :) Teraz to dopiero mamy w domu laleczkę.

wtorek, 14 maja 2013

Artystka

Porobiły się zaległości. Czasem tak bywa. Trochę pracy, trochę problemów, wyjazd... Ale wszystko po kolei. Dzisiaj o mojej małej Artystce przez wielkie A :) Ostatnio stała się bardziej śmiała i odważna. Dużo się uczy i zapamiętuje, a potem każe się nagrywać :) Do tego zaczęła chodzić w spódniczkach, bo jak mówi, chce być ładną dziewczynką i chętnie pozuje do zdjęć. Tu próbka naszej małej sesji.



Prawda, że niezła z niej modelka :) A z jej zapamiętywaniem. Słuchamy różnej muzyki, często włączone jest radio, a tam ciągle te same piosenki. nawet nie wiedziałam, że ona ich słucha i zapamiętuje. Ostatnio usiadła na krzesełku, powiedziała, że mam zabrać telefon i nagrywać, bo ona będzie śpiewać. Posłuchajcie, czego się nauczyła :)


Ja uwielbiam ją, ona tu jest i tańczy dla mnie ... Widać, spodobało się jej :)

piątek, 19 kwietnia 2013

Kilka słów

Oficjalnie wita Was trzydziestka :) Tak, urodziny minęły, święta minęły, rodzinny obiad też minął i przyznam, że nawet się udał. Do polędwiczek wymyśliłam sos śmietanowo-serowy na bazie sera pleśniowego smakowego, no palce lizać. Było naprawdę pysznie, aż ma się ochotę powtórzyć, ale  może tym razem dla znajomych :) I wiecie co? Wcale nie mam problemu z ta trzydziestką. Wręcz przeciwnie. Cieszę się, że dwadzieścia mam już za sobą. W związku z trzydziestką nastąpiły u mnie pewne zmiany, przede wszystkim w wyglądzie. Postanowiłam w końcu przestać być spasioną pandą chodzącą po domu w dresach bez makijażu. Chce być atrakcyjna dla siebie, męża, dziecka i innych, którzy na mnie patrzą. Mąż nawet stwierdził, że zaczynam się "laszczyć" na wiosnę. Interpretację tego pozostawiam Wam, ale postaram się niedługo o jakąś fotkę, żeby jego słowa nabrały większego sensu :)
Ale co najważniejsze, zima minęła. Jupi!!! A wraz z odejściem zimy, opuścili nas nasi niechciani lokatorzy (czytaj gołębie). W końcu spokój i w końcu nikt nie brudzi :)
Antosiek w przedszkolu. A tam różnie bywa. Tzn.bardzo lubi tam chodzić o czym mówi otwarcie, ale jak to powiedziała pani "Antosia to dziewczynka, co nie pozwoli sobie w kasze dmuchać". No tak, charakterek ma po mamusi. Ostatnio pobiła się z kolegą, bo ten ją popchnął :/ No cóż, tatuś nauczył dziecko samoobrony i już widać tego efekty.
A na blogu drobna zmiana. Jak pewnie zauważyłyście po prawej stronie pojawiła się nowa zakładka. To drobna współpraca jaką ostatnio nawiązałam. Oficjalnie zapraszam Was do sklepu www.mamitati.pl gdzie znajdziecie wyprawkę dla dziecka i wiele innych ciekawych rzeczy. Ja już upatrzyłam sobie naprasowanki i naszywki, zastanawiam się tylko nad ilością i kolorem. A każdy z Was, kto powoła się na mojego bloga dostanie dodatkowo 5% rabatu. Jak obiecuję sprzedawca to 5% łączy się z innymi rabatami dostępnymi na stronie, także zapraszam do zapoznania się z ofertą, bo myślę, że warto.
Dodatkowo ostatnio nawiązałam współpracę z kolejną firmą, zdradzę tylko, że wspiera ona odporność naszych maluszków. Więcej już niedługo, jak troszkę przetestujemy to co dostałyśmy.
A tym czasem życzymy wszystkim dobrej nocki.


wtorek, 9 kwietnia 2013

Cisza

Taka u mnie cisza, ponieważ próbuję ogarnąć PIT-y. Nielada to wyczyn, bo dużo się tego uzbierało. Mam nadzieję, że szybko się ze wszystkim uporam i napiszę to co miałam w planach.


środa, 27 marca 2013

10

Jutro nadchodzi ten dzień, kiedy to oficjalnie zacznę być trzydziestką. Najpierw mocno mnie to
martwiło, potem - sama nie wiem, a dziś w sumie już się nie mogę doczekać. W każdym razie, w grudniu postanowiłam, że na te wyjątkowe urodziny chce wyglądać dobrze. Niestety gdy spojrzałam w lustro ujrzałam pandę. Mimo iż pandy to ładne i sympatyczne zwierzątka, to jednak moje odbicie lustrzane nie wywołało u mnie uśmiechu. Motywacja ogromna i plan - dieta. Szczególnie, że w dniu ślubu ważyłam 67kg (nie wyglądałam jak modelka, ale czułam się dobrze w rozmiarze 38/40), a tu moja grudniowa waga pokazała 78,5kg :/ Trzy razy sprawdzałam, czy na pewno nie jest zepsuta. No nie była. Jednym słowem, plan zaakceptowany, bierzemy się za siebie. To były ciężkie trzy miesiące, bo ja po prostu uwielbiam jeść. Jadłam w miarę normalnie tzn. kanapeczki, obiadki, smażone, pieczone, ale dużo, duuuużo mniej niż wcześniej. Do tego żadnego podjadania, próbowania, wyjadania i innych pretekstów by coś do paszczy włożyć i przeżuć. I tak w końcu osiągnęłam początkowo zamierzony efekt. Moja obecna waga to 68kg!!! (+/- 0,5kg w zależności kiedy się ważę). W końcu założyłam stare, od dawna za ciasne jeansy, mocno opięte bluzki teraz są delikatnie dopasowane, a staniki nie wrzynają się tak mocno tworząc dodatkowe rondo jak u kosmity. Jest dobrze. Nie super, bo nadal nie narażę innych na widok mojego gołego brzucha w bikini :) Skoro tak dobrze mi idzie, chcę więcej. Chciałabym osiągnąć wagę 60kg, ale wszystko w swoim czasie. Na razie muszę utrzymać obecną wagę, a może być ciężko, szczególnie, że idą święta i mnóstwo pokus przede mną.

czwartek, 21 marca 2013

Wiosna

Wiosna, wiosna, wiosna ach to Ty - ale tylko w teorii. Mam już dość zimy, śniegu, mrozu... Chcę już ciepełko!! Nie oglądałm prognozy pogody, ale patrząc na to co za oknem, nie zapowiada się poprawa. U nas wiosna przywitała nas śniegiem i to sypie od samego rana.



Do tego Antonka znowu się przeziębiła. Wcale się nie dziwię przy takich pogodach - jeden dzień mróż, a na drugi chlapa. Siedzimy sobie w domu, na szczęście już jej się poprawia, ale niestety dzięki antybiotykowi. Trochę dzisiaj rysowałyśmy razem, czytałyśmy książeczki, bawiłyśmy się naklejkami, ale widać, że tęskni za przedszkolem. Pani doktor poradziła, żeby po kuracji antybiotykowej Antonka została jeszcze w domu czyli najlepiej do świąt. Cóż, jakoś to musimy przetrzymać. Miałam zaplanowane zakupy i sprzątanie, ale może jak w przyszłym tygodniu będzie się już dobrze czuła to mi pomoże. Ostatnio nawet sprząta i odkłada swoje zabawki na miejsce, ale niestety tylko czasem :)

środa, 20 marca 2013

Roczek

Dziś 20 marca, czyli rok od założenia bloga. Wpisów jest raz więcej raz mniej, ale nie zrezygnowałam. Piszę i czytam Was dalej. 164 opublikowane posty, 624 komentarze, 35 obserwatorów i rok przyjemnej współpracy z niejedną firmą (za co dziękuję). Było miło, jest miło i mam nadzieję, że na roczku się nie skończy i będziemy świętować jeszcze niejedne urodziny :) A na razie, myślę nad sosem do polędwiczek (co mi sen spędza z powiek) i mam nadzieję, że coś rozsądnego i smaczego wymyślę :)

wtorek, 19 marca 2013

La Panica

W tym roku wyszło tak, że moje urodziny niemal zbiegną się ze świętami. I to nie byle jakie urodziny bo 30 :) Rzuciłam taką wolną myśl, że może zaprosimy rodziców na obiad i ta wolna myśl zaczyna nabierać kształtów. O matko i córko, mam zorganizować obiad dla rodziny!!! Gotuje, jak na moją subiektywną opinię - średnio, a tu trzeba jednak choć troszkę się wykazać. Niby obiad dla rodziny na 10 osób to nic strasznego, ale nie chciałabym podać schabowego z ziemniakami. Pomysł na dziś:
Mięsa - roladki z piersi kurczaka faszerowane kiełbasą, ogórkiem i cebulką, polędwiczki wieprzowe w sosie (jeszcze nie wiem jakim, może ktoś ma łatwy i smaczny przepis), żeberka na ostro, udka z kurczaka w ziołach.
Do tego sałatka ziemniaczana (ziemniak, cebulka, ogórek konserwowy, majonez), konserwowe ogórki, dynia, papryka, sałatka gyros, sałatka z makaronem tortellini, jajka faszerowane.
Ktoś ma jakiś pomysł na coś fajnego i w miarę prostego?
O matko i jeszcze ciasta! Jabłecznik bo prosty i zawsze wychodzi, no i może rolada z bitą śmietaną.
Wszelkie sugestie mile widziane, bo czasu coraz mniej :)