czwartek, 27 grudnia 2012

Bombka z papieru

Na specjalne życzenie przedstawiam krótki kursik jak wykonać bombkę z papieru. Zdjęcia robiłam na białej kartce - daje to fajny efekt :) W każdym razie - do dzieła. Będzie potrzebnych 60 karteczek kwadratowych w jednym rozmiarze (najlepiej gotowe z notesika).

Do zrobienia jednego płatka potrzebujemy jednej kwadratowej karteczki


Karteczkę składamy na pół po przekątnej.


 Zaginamy rogi do środka tak aby powstał kwadrat.



 Odginamy ruchomą część i zaginamy tak aby krawędzie się pokryły.



Odchylamy zgięcie, rozszerzamy - powinno nam się samo ułożyć w kształt loda.



Zaginamy końcówki "lodów" do środka równo z krawędziami.



 Zaginamy na powstałym zgięciu dwa trójkąty do środka.



Smarujemy klejem dwa zewnętrze trójkąty, zwijamy i sklejamy.



W ten sposób otrzymujemy jeden płatek. Do zrobienia jednego kwiatka potrzebujemy 5 płatków - każdy smarujemy klejem po długości i przyklejamy następny. Płatki same układają się w kwiat. Na całą kulę potrzebujemy 12 kwiatów czyli 60 płatków. Kula dość prosta, niestety nieco pracochłonna, ale efekt daje niesamowity, dlatego polecam. Każdy kwiat może być w innym kolorze, do środka można przykleić koralik, pomalować brokatem albo sztucznym śniegiem. Nasza wygląda tak:


Życzę powodzenia i czasu do sklejenia choć jednej bombki :)

wtorek, 25 grudnia 2012

Nietrafiony prezent

Niemalże każdemu z nas zdarzyło się kiedyś otrzymać prezent, który… nie do końca był trafiony. A najczęściej takie upominki znajdujemy pod choinką (skarpetki, kalesony, perfumy, dwie te same książki, spodnie zbyt szerokie w pasie… brzmi znajomo?). Sprzedajemy.pl niezawodnie ma na to radę. Jaką? Oczywiście…

…WIELKĄ WYPRZEDAŻ NIETRAFIONYCH PREZENTÓW!

Wielka Wyprzedaż Nietrafionych Prezentów


To już druga edycja takiej Wyprzedaży, ale w tym roku portal ma dla nas dodatkowy bonus. Mianowicie, za dodanie ogłoszenia z nietrafionym prezentem* otrzymamy aż 3 rabaty do wykorzystania w sklepach partnerskich Answear.com i Fun In Design oraz u stylistek z Fashion Flow.
Zatem, jeżeli i tym razem zdarzy się Wam (oby nie!) otrzymać taki podarunek – zapraszam na Sprzedajemy.pl! Może się bowiem okazać, że Mikołaj po prostu pomylił adresy, a ogłoszenie zostanie zauważone przez kogoś, kto marzył właśnie o takim prezencie…

* Wystarczy zaznaczyć odpowiednią opcję w formularzu dodawania ofert: http://sprzedajemy.pl/nowe-ogloszenie (dokładny regulamin akcji - kliknij TUTAJ).

Kolejna zmiania

Jak zaplanowaliśmy tak się stało. Prosto z nad morza pojechaliśmy na święta do rodziny do Boryszyna. Radość Antosi - to coś czego nie da się opisać. Przygotowań było naprawdę dużo - święta na 11 osób. Znów brakło czasu na wszystko. Chociaż udało się z kuzynką zrobić świąteczne ozdoby - papierowe bombki. Sami popatrzcie


Na koniec i tak krótkiego posta kilka zdjęć obrazujących radość mojego maleństwa.





Korzystając z okazji, chciałabym jeszcze złożyć najserdeczniejsze życzenia, dużo radości i spokoju oraz cudownych świąt spędzonych w rodzinnej, ciepłej atmosferze.

Katashyna


środa, 19 grudnia 2012

A może morze

Czas leci jak szalony i nie potrafię go zatrzymać. Dopiero co myśleliśmy o wyjeździe, a od wczoraj już jesteśmy nad morze. Jest świetnie. Mamy do dyspozycji basen, pokój zabaw, bilard i kilka zabiegów spa. Choć słońca nie ma - pogoda jest super. Zimno, ale nie za zimno z delikatnym wiaterkiem. Przyjemnie. Mieliśmy jechać z kuzynami, wyszło tak, że my siedzimy nad morzem, oni zaś w górach - może innym razem :)
Przesyłam pozdrowienia z Trzęsacza i załączam kilka zdjęć.






wtorek, 11 grudnia 2012

Owocowa rybka

Nie przepadam za jesienią, nie lubię zimy - głównie kojarzą mi się z przeziębieniem. Wiosna z resztą też. Moja odporność chyba dała nogę za ocean i ani myśli do mnie wrócić. Antosia (odpukać) nie choruje zbyt często, ale spotkania w Krasnalu i niedługo przedszkole - postanowiłam wzmocnić jej odporność. Jakiś czas temu kupiłam tran dla dzieci do picia o smaku owocowym. Średnie to połączenie - taka owocowo-oleista rybka. Mnie ten smak nie przeszkadza, chociaż raczej łykam tran w tabletkach. Antosia mimo iż rybkę lubi, tranu pić nie chciała. No cóż, matka się wykosztowała, to tak łatwo nie odpuści - ewentualnie sama ten tran wypije. Wpadłam na pomysł. Ponieważ zima przyszła, owoców i warzyw za dużo nie jemy, a jak już jemy nijak mają się one do tych jedzonych latem. Stwierdziła, że witaminy nam się przydadzą i zakupiłam Ceruvit Junior Żelki. I teraz mówię jej, że jak wypije syropek (czytaj tran), ten niedobry syropek, to może go popić, a w nagrodę dostanie misia :)


Działa :) Oczywiście wcześniej, zanim kupiłam żelki, też mówiłam jej, że może syropek popic herbatką. Niestety kończyło się tym, że cały tran wypluwała do kubka udając przy tym, że pije herbatkę. A teraz jak jest żelkowy miś, jest motywacja do połknięcia tranu i Antosia sama dopomina się syropku i oczywiście misia w nagrodę. Na opakowaniu Ceruvitu jest informacja, że żelki przeznaczone są dla dzieci od 3 roku życia. Pytałam lekarza - powiedział, że to przez konsystencję. Nie każde dziecko potrafi jeść żelki i młodsze mogłoby się zadławić. Antosia wie jak je jeść :) Czyli wzmacniamy odporność na zimę.

Ambasadorka

Zaczne może od tego, że ostatnio czas przecieka mi między palcami. Czasem mam wrażenie, że kładę się spać w poniedziałek, a jak się budzę jest już niedziela. Tyle rzeczy do zrobienia każdego dnia. Wszystkiemu chcę podołać, niestety nie zawsze mi się udaje. Najmniej czasu zostaje na przyjemności czyli pisanie i czytanie Waszych wpisów. Strasznie żałuję - bo zaległości mam takie, że ho ho.
Tak w mega skórcie - zeszły tydzień to zdecydowanie tydzień prezentów. Antośka dostała tyle nowych zabawek. W tym tygodniu powoli się zbieramy, robimy zakupy i pakujemy. Mój najukochańszy mąż zorganizował dla naszej trójki przedświąteczny wyjazd nad morze do hotelu ze spa :)) A potem, prosto z nad morza jedziemy na święta do rodziny na wieś - naszego Boryszyna. Prezenty dla dziewczynek już mam, ale jeszcze kilka zakupów przede mną.
A teraz się trochę pochwalę. Wczoraj ogłoszono wyniki konkursu "Kropka w kropkę" czyli na zdjęcie ukazujące podebieństwo naszych dzieci do nas. Oto moja propozycja, która otrzymała nagrodę:


Szczególnie cieszy mnie to, że nagrodą jest organizer samochodowy, dokładnie ten

idealny na czekającą nas podróż. I jest szansa, że dojdzie do nas na czas, bo już dziś nagrody zostały wysłane :)

*   *   *

Na pewno wiele z Was zna firmę streetcom.pl. Jeśli  nie - zapoznajcie się z nią, bo warto. Ja na portalu zalogowałam się już jakiś czas temu i przyznam, że dość często o mnie pamiętają i wysyłają kolejne rzeczy do testowania. Jakieś dwa  miesiące temu otrzymałam magazyn Sens, zaś dziś zapukał do mych drzwi kurier z paką ciastek Milka. No cieszę się niesamowice, bo ze wszystkich czekolad i ciastek najbardziej uwielbiam właśnie Milkę. Z Antosią już się poczęstowałyśmy, teraz muszę jakoś ciasteczka podzielić dla gości, część pewnie zabierzemy ze sobą na wieś - każda opinia się liczy. Dla zainteresowanych blogerek streetcom ostatnio zainteresował się i nami. Można zalogować się jako osoba posiadająca bloga i tym samym zwiększyć swoje szanse na kolejne kampanie. Zdaję sobie sprawę, że pewnie zainteresowanie jest ogromne, stąd niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość. Bywa i tak, że na kampanię czeka się rok. Ale i tak uważam, że warto. Dlatego zachęcam.

poniedziałek, 3 grudnia 2012

Sprzedajemy.pl

Jakiś czas tameu napisała do mnie pewna pani z portalu Sprzedajemy.pl z prośbą o napisanie artykułu. Zanim coś napiszę i polecę muszę najpierw się zastanawosić i zbadać czy na pewno warto polecać.
Przejrzałam oferty i zasady korzystania. Na pewno wyróżnia go to, że podczas wystawiania swoich produktów nie są pobierane żadne opłaty ani prowizje.  Nie ma również licytacji, za to pod każdym produktem jest numer kontaktowy ze sprzedawcą w celu uzgodnienia zakupu, daty odbioru lub przesyłki i ceny naturalnie :) Co jest też istotne. Nie trzeba się logować aby mieć pełny dostęp do produktów - za każdym razem odsłania się numer telefonu sprzedającego. Natomiast jeśli ktoś ma ochotę stać się zalogowanym członkiem portalu, a posiada konto na facebook'u może skorzystać z opcji "Połącz się z facebookiem" i automatycznie nasze dane przenoszone są do portalu Sprzedajemy.pl. Korzystanie z portalu jest proste, a w razie wątpliwości co robić, na dole strony znajdują się zakładaki z informacjami. Jeśli interesuje nas konkretny przedmiot, możemy zapisać się na otrzymywanie powiadomień dotyczących nowo wstawionych ogłoszeń.


Dodatkowo portal uruchomił niedawno bloga parentingowego http://blog.sprzedajemy.pl/dziecko z rodzicami w roli ekspertów oraz podobnego bloga o modzie i stylu http://blog.sprzedajemy.pl/moda, na którego teksty piszą ekspertki modowe z różnych polskich miast.
Zachęcam do  przejrzenia, może komuś przypadnie do gustu :) Poza tym święta się zbliżają - warto szukać ofert gdzie tylko się da.

Tniemy

Nożyczki to jeden z tych przedmiotów, które chowam. Zawsze uważałam, że Antosia jest za mała, nie potrafi i nie powinna się nimi bawić. Cóż, przewrażliwona mama nie miała racji :) Na plastyce w krasnalu co jakiś czas rozdawane są nozyczki, żeby coś wyciąć, uciąć albo dociąć. Pierwszy raz jak Atosia zobaczyła nożyczki tzn. zobaczyła, że ktoś jej daje nożyczki, była tak zachwycona, że nie chciała już lepić ani rysować tylko ciąć. Skoro tak jej się to spodobało, kupiłam małe nożyczki z zaokraglonym końcem. Tak jej sprawnie idzie wycinanie, że sama jestem pełna podziwu. W jednej rączce trzyma nożyczki, w drugiej karton i tnie go dookoła. Ma taką frajdę, że potrafi tak ciąć dobre pół godziny. Na ostatnich zajęciach w Krasnalu dzieci ozdabiały swoje odbicia. Każde dziecko najpierw siadało na krzesełku. Pan lub pani odrysowywali profil cienia dziecka na kartce. Następnie szablon trzeba było wyciąć. To było zadanie dorosłych, ale jak Antosia zobaczyła nożyczki to już nie chciała roibić nic innego. Cięła sobie skrawki kartonu i wzbudziła nie małe zainteresowanie wśród innych opiekunów. Nagle zaczęli pytać ile ma Antosia, że tak ładnie nożyczki trzyma i tnie, a nie rwie karton. Potem niektórzy sami zachęcali swoje dzieci do złapania nożyczek i cięcia. Trochę to zabawna sytuacja, ale tak już chyba jest. W grupie porównuje się dzieci na zasadzie co umie moje, a co potrafią inne. Ciekawe ile maluchów ćwiczyło wycinanie w weekend i zaprezentuje swoje zdolności we wtorek :) Czasem chyba traktuje Antosię jak niemowlaczka, któremu we wszystkim trzeba pomóc, a to przecież już duża dziewczynka. W sobotę kończy dwa i pół roku :)

niedziela, 2 grudnia 2012

Dlaczego?

Dlaczego doba ma tylko 24 godziny? Dlaczego po całym dniu robienia wszystkiego jest do zrobienia jeszcze więcej niż było? Dlaczego jesteśmy zmęczeni? Ciągle rodzi się nowe dlaczego, ale nie oczekuję na nie odpowiedzi :)
Ostatnio Antosia stała się bardzo dociekliwa i ciągle pyta Dlaczego? Czasem nasza rozmowa przypomina niekończącą się opowieść. Ostatnio będąc na spacerze Antosia znalazła nasionko klonu i pyta:
- Mamusiu co to?
Ja: Nasionko.
A: A skąd nasionko?
Ja: Spadło z drzewka.
I tu się zaczyna ...
A: A dlaciego?
Ja: Bo z naiosnek wyrastają małe roślinki.
A: A dlaciego?
Ja: Żeby było dużo zielonych drzewek.
A: A dlaciego?
Ja: Żeby było ładnie na dworzu.
A: A dlaciego?
Ja: Nie wiem kochanie, spytasz tatusia.
A: Dobzie mamusiu.
Tym sposobem dlaczego zagościło w naszym domu i nie opuszcza nas na krok. Zastanawiam się, czy ona naprawdę chce wiedzieć i słucha odpowiedzi, czy może czeka na taką odpowiedź jaką chce usłyszeć. Tylko co takiego chciałaby usłyszeć?

niedziela, 25 listopada 2012

Mikołajki tuż tuż

Zbliżają się Mikołajki, chwilę po nich święta. Czyli nadchodzi czas prezentów. Dla męża mam pomysł na prezent, dla mamy już coś kupiłam. Zostałm brat i tata - jak zwykle brak pomysłów. Jeszcze jest chwila, także może coś mi tam przyjdzie do głowy. Nie zapominajmy o naszym małym Kasztanku. Postanowiliśmy zrobić tak, że ja coś wybieram i kupuję na Mikołajki, a tata pod choinkę. Z tymi prezentami dla dziecka to jest tak, że jak coś mi się podoba, wygląda sensownie i do tego jest edukacyjne - to często Antosia nawet nie chce na to spojrzeć. I odwrotnie, jak jakaś zabawka jest wyjątkowo brzytka, bezużyteczna i daleko jej do edukacji - wpada Antosi w oko i chce to mieć. Już nie raz się o tym przekonałam. Kupiliśmy jej drogiego szczeniaczka - uczniaczka i zachwytu nie było, za to plastykowa, brzydka laleczka z przerzedzonymi włosami - to jest to :) Dlatego postanowiłam ją obserwować, czym się bawi w Krasnalku i u Gabrysi. Tym sposobem znalazłam prezent na Mikołajki.


Otóż w Krasnalu jest ten właśnie muzyczny młynek Fisher Price. Jak dla mnie to średnia zabawka, ale dzieci naprawdę o nią walczą, a wręcz wyrywają ją sobie z rąk - Antosia również. Mało tego. Jak już jakieś dziecko dorwie ten młynek, potrafi przez kilkanaście minut wrzucać do niego piłeczkę i nie pozwala nikomu innemu do niego dojść :) Przejrzałam różne strony internetowe, znalazłam i w końcu kupiłam. Oczywiście używany - nowy to koszt około 100zł, a nasz z przesyłką i 4 kulami kosztował 50zł. Teraz czeka na swój wielki dzień. Ciekawa jestem reakcji Antosi, szczególnie, że młynek w Krasnalu nie ma baterii także nie wydaje żadnych dźwięków, a nasz i owszem. W każdym razie, jeśli nie macie pomysłu na prezent dla dziecka - naprawdę polecam myzyczny młynek. Widziałam jak działa na dzieci i jak bardzo im się podoba.

Sobota dla rodziców

Antosia spędziła weekend u dziadków. Tym razem obie strony tzn i Antosia i dziadkowie dopominali się tego :) Jak ją w piątek zaprowadziłam i spytałam czy chce zostać i czy mogę iść to od razu pobiegła po moją torebkę, wręczyła mi ją, powiedziała, że babci mi drzwi otworzy i przesłała buziaka :)
Cały weekend dla nas. Tak wypadło, że dziś są Katarzynki - czyli moje imieniny. W związku z tym poszliśmy wczoraj do kina na Przed świtem cz. II :)) Film mocno różni się od książki, ale i tak warto było go obejrzeć.


Już dawno nic mnie tak nie wciągnęło jak saga Zmierzch. Książki czytałam jedna za drugą, a w zasadzie same się czytały :) Mężowi film wyjątkowo się nie podobał, ale przemęczył się dla mnie w tym kinie. W ogóle przy wejściu na salę kinową rozdawali paniom paczki chusteczek higienicznych - chyba żeby nie płakały mężom w rękaw :))) Po filmie wyruszyliśmy na miasto. Tu drink, tam szocik - w końcu trafiliśmy do knajpki z takim wyborem piw jakiego chyba nigdy nie widziałam. Wypróbowałam piwo czekoladowe, miodowe i grejfrutowe. Były naprawde super. Przepuściliśmy wczoraj chyba fortunę, ale wspólny wieczór ze znajomymi od czasu do pory rozładowuje stres. Bawiłam się świetnie :)

piątek, 23 listopada 2012

Nordic walking :)

Cały tydzień spędziłyśmy w domu. Antosia trochę kasłała i nie chciałam chodzić z nią do Krasnala, żeby nie zarazić innych dzieci. Strasznie nam się dłużyło bez tych spotkań. Myślę, że we wtorek już pójdziemy - Antosia się też się troszkę stęskniła za swoimi zajęciami.
Za to - pytałam tu i tam, i ... Od stycznia Antonka rusza do przedszkola. Niby jeszcze daleko i nie wiadomo dokładnie kiedy, ale już mnie w brzuchu skręca jak to będzie, czy sobie poradzi i nie będzie płakać. Ach, czasami tak mi rozrabia, że mam ochotę ją wystawić za drzwi, ale z drugiej strony gdy przychodzi przeprosić, przytula się i całuje, aż serce mięknie. Chyba troszkę uzależniłam się od tego swojego dziecka :)

Na koniec jeszcze krótka rozmówka z moim kumplem, z którym znamy się jeszcze z liceum. Oj nie jeden numer wykręciliśmy w szkole i nie jedne wagary spędziliśmy razem bardzo ambitnie pod biurkiem w małej sali przy szkolnej bibliotece :) W każdym razie szanowny pan R. mieszka kilka bloków dalej, ale jakoś nam nie po drodze do siebie. Ostatnio do mnie napisał:
R: Kupuj kijki i będziemy uprawiać nordic walking.
Ja: Muszę przemyśleć. A Ty tak wcześnie do pracy wstajesz?
R: Myśl, myśl. Dzisiaj mam wolne, leże w wyrku :p
Ja: To może ruszysz zwłoki i wejdziesz?
R: Nie chce mi się :))) Leżę :)))
Ja: To co, o 13 jesteś :) Jakbyś chciał coś kupić Antosi, to może być jajko z niespodzianką :)
R: Nigdzie nie idę :) Jadę do Portu :)
Ja: Trzy bloki dalej nie chce Ci się dupska ruszyć, a do Portu na drugi koniec Łodzi to Ci się chce???!!!
R: Kupuj kijki i nie pieprz głupot :))))))
Ja: A czym się różnią kijki za 30zł od tych za 300zł?
R: Nie wiem :))) Sam jeszcze nie mam. Zapytam siostrę. Ona łazi codziennie.
Ja: I co, to łażenie coś daje?
R: Nie pytałem. W tv mówili, że ruch to zdrowie.
Padłam! Ale co fakt to fakt - ruch to zdrowie :) Żeby nie było, z panem R. to my się bardzo lubimy i chyba sobie te kijki kupię. Tylko jak po dwóch dniach mu się znudzi - to oficjalnie ogłaszam, że pana R. zamorduję :))

poniedziałek, 19 listopada 2012

Gdy mamy nie ma w domu

Weekend minął i Antosia niestety spędziła go w domu. Jesień i spotkania Krasnali wyraźnie dają o sobie znać - znowu przeziębienie :/ Najgorszy jest kaszel - w nocy tak strasznie ją męczył, że chyba pół godziny nie mogła przez niego usnąć. Liczę na to, że jak szybko przyszło, tak szybko sobie pójdzie. A może macie jakieś sprawdzone syropki albo ogólnie coś na przeziębienie?

Mama spędziła weekend w szkole, Antosia z tatusiem. A gdy nie ma mamy w domu, różne rzeczy się dzieją. Można na przykład po powrocie ujrzeć w toalecie coś takiego:


No i cała pomadka poszła do kibelka i to dosłownie :) Pocieszam się, że ten kolor i tak mi średnio pasował. Dobrze, że nie wzięła mojej ulubionej - zamordowałbym wtedy, ale tatusia.
Ale można też po powrocie ujrzeć szczęśliwe dziecko, które próbuje wyjaśnić jak fajnie bawiło się z tatusiem. A tatuś żeby mieć dowód - nagrał całą zabawę. Tak się bawią moje skarby:


Czasem ten tatuś ma fajnie pomysły :)

Od poprzedniego posta - (odpukać) na razie każda noc jest sucha :))

wtorek, 13 listopada 2012

(Nie)suche noce

Jakieś dwa miesiące temu, przez cały tydzień Antosia budziła się z suchą pieluszką i załatwiała rano po przebudzeniu. Postanowiliśmy wtedy zrezygnować z pieluch na noc. Przez prawie dwa miesiące się udawało - Antosia budziła się z suchą pupcią i załatwiała rano. Ale od jakiegoś czasu, niemal codziennie znowu moczy się w nocy. Po jej popłakiwaniu wiem, że musimy wstać i ją przebrać, bo na pewno zrobiła siku. Zawsze zostawiamy u niej zapalona lampkę i nocniczek w widocznym miejscu. Kładę już pod prześcieradło grube ręczniki i podkłady na łóżko. Pomaga to tylko w stosunku do łóżka, do którego nic nie przesiąka. I teraz nie wiem, czy wrócić znowu do pieluszek na noc? Zawsze jak już kładzie się spać i leżymy, proszę ją, żeby jeszcze zrobiła siusiu przed spaniem i robi. Nie wiem co się stało, że nie wytrzymuje do rana i że się nie budzi jak jej się zachce. Nikt na nią nie krzyczy, jak już zrobi siku, tylko pytam czemu nie wstała i czy zapomniała, a ona często odpowiada, że właśnie zapomniała. Najdziwniejsze jest to, że jak nocuje u moich rodziców, to tylko raz zdarzyło jej się zmoczyć w nocy, a oni kładli ją spać bez pieluszki dużo wcześniej niż zaczęliśmy to robić my. Najgorsze jest to, że czasem nawet nie da znać, że zrobiła siku i jak się przebudzę i do niej zaglądam, to wszystko jest już tylko wilgotne, bo zdążyło wyschnąć. Mam nadzieję, że szybko sobie przypomni gdzie się robi siusiu nawet w nocy :)

czwartek, 8 listopada 2012

Histeria

Dziś miałyśmy kolejne spotkanie Krasnali. Przy okazji, więcej informacji na ten temat oraz zdjęcia z zajęć można znaleźć na stronie http://www.domkultury.com.pl/jordan/krasnale.html. Ale dziś nie o samym spotkaniu chciałam napisać, a o zachowaniu pewnego dziecka (wyjątkowo nie mojego). Otóż podczas wolnego czasu na tzw. swobodną zabawę jedna dziewczynka zaczęła płakać. Z minuty na minutę jej płacz się nasilał i w pewnym momencie przerodził się w histerię. Mama próbowała uzyskać od dziecka jakąkolwiek informacje, ale się nie udało. Bezradna złapała dziecko i zaczęła ją ubierać, żeby wrócić do domu. Dziewczynka płakała, a wręcz krzyczała, nie pozwoliła się ubrać, kopała, biła. Widziałam w oczach tej mamy totalną bezradność i narastającą złość. Dopiero po 15 minutach udało jej się kompletnie ubrać córeczkę i wyjść z budynku. Widziałam też spojrzenia innych mam i ciche komentarze. Ale czy naprawdę jest co komentować? Antosi nie raz zdarzyła się taka akcja, tylko ona prócz kopania i bicia, kładła się na podłogę, miotała i pluła. Gdy wpadała w taką histerię sama nie wiedziałam co robić, bo nic nie pomagało - nie pozwoliła się wtedy nawet wziąć na rączki i przytulić. Ja miałam to szczęście, że u nas histeria odbywała się w domu, gdzie nikt nie patrzył i nie komentował. Pozwalałam jej się wtedy wykrzyczeć do woli, po czym jak wiedziałam, że trwa to już dość długo i pewnie od tego krzyku boli ją gardło, podawałam jej butelkę z wodą. Zaczynała pić i nagle przestawała płakać. Za dużo emocji, wrażeń, ciśnienie, niewyspanie...? Myślę, że mamom dwulatków zdarzyła się taka niemiła sytuacja i myślę, że przychodzi taki moment, kiedy dziecko zaczyna sobie radzić z emocjami i już w taką histerię nie wpada. U nas tak właśnie było. Odpukać, już od dawna Antosia nie wpadła w histerię. Macie jakieś sprawdzone sposoby na histerię u dzieci? Jeszcze w domu - da się to jakoś ogarnąć, ale gdzieś w miejscu publicznym...

wtorek, 6 listopada 2012

Brocante

Jakiś czas temu wygrałam naturalne, ręcznie robione mydełko Brocante. Nie mogłam się już doczekać, kiedy do mnie przyjdzie - bardzo mi na nim zależało. I w końcu trzymałam w ręku to cudo.


Mydełko samo w sobie jest piękne, aż szkoda mi było go używać. Do tego ma niesamowity i bardzo intensywny zapach, niemal jak perfumy, a nie mydło. W końcu postanowiłam odwiedzić stronę Brocante, przyjrzeć się im produktom i cenom. Od razu w oko wpadło mi mydełko o zapachu piżma.


Moja mama uwielbia ten zapach. Narodził się wtedy pomysł, żeby kupić mamie kilka kosmetyków na jej urodziny. Jak to zwykle bywa dopiero 1 listopada uświadomiliśmy sobie z bratem, że mama urodziny ma 7 listopada, a my znowu niczego nie kupiliśmy. Postanowiłam spróbować szczęścia na Brocante. Zamówiłam to piżmowe mydełko, do tego mleczny peeling i balsam do ciała - eliksir młodości. Byłam bardzo mile zaskoczona świetnym kontaktem z pracownią i błyskawiczną wysyłką. Paczka dotarła do mnie już wczoraj i grzecznie czeka na jutrzejsze oficjalne wręczenie.


Kosmetyki bardzo ładnie się prezentują. Przecudnie pachną i mam nadzieję, że spodobają się mamie.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Nie chce do domku i wyróżnienie

W weekend Antosia nocowała u dziadków. Spędziła u nich dwie noce. W sobotę rano dziadkowie postanowili zabrać Antosię do sklepu. Wybrali jednak taką drogę, która prowadzi również do naszego domu. Nagle Antosia zatrzymała się i powiedziała: Dziadku Tosia nie chce do domku. Tosia lubi bawić z dziadkiem i babcią w pokoiku. Jak to się wszystko szybko zmienia. Jeszcze niedawno nie chciała w ogóle z nikim zostać, a teraz nie chce wrócić do domu :) To dobrze. Dziadkom na pewno było bardzo miło, jak usłyszeli od wnuczki, że lubi się z nimi bawić w pokoiku, a rodzice skorzystali z okazji i wybrali się do kina na Silent Hill - bardzo lubię horrory.

A teraz wyróżnienie. Otrzymałam ostatnio od Spełniona ❤ Liebster Blog.


Nominacja jest otrzymywana od innego blogera w celu wzajemnego poznania się i pochwały za dobrze wykonaną pracę na blogu. Otrzymują ją blogi o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje to możliwość zwiększenia liczby obserwatorów i czytelników. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób, musisz je koniecznie poinformować o tym, oraz zadać im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię  nominował.

Oto pytania do mnie:

1. Czy długo trwał wybór imienia dla Waszej pociechy kiedy przyszła na świat? Towarzyszyły Wam przy tym jakieś konkretne emocje lub inspiracje?
Jak byłam w ciąży postanowiliśmy z mężem, że nie będziemy pytać o płeć dziecka. Dlatego wymyślaliśmy imiona dla dziewczynki i chłopca. Każdy wypisał swoje typy, a potem braliśmy pod uwagę te imiona, które wystąpiły na mojej i męża kartce. Przyznam, że ja od początku byłam za Antosią, ale mąż wolał Julkę, która mnie się średnio podobała. Jak już się okazało, że mamy dziewczynkę - dostała imię Antonina Julia :)

2. Jak sobie wyobrażasz swoje życie za 20 lat?
Chciałabym być tak samo szczęśliwa jak jestem teraz. Mieć dwójkę dzieci i dom z ogrodem, swój pokój - biuro i nadal pracować w szkole.

3. Czy posiadasz w swoim ognisku domowym jakieś zwierzę? Jeśli tak, to jakie?
Nie posiadamy - no chyba, że dwa pluszowe koty Antosi, z którymi śpi, wyprowadza na dwór, karmi i leczy jak coś tam im dolega :)

4. Dieta cud... skorzystała byś z takiej? Wierzysz w coś podobnego?
Właśnie ja leniwa jestem bardzo i trochę naiwna. Wiem, ze diety cud nie ma, ale jakiś plasterek odchudzający się myślę, że nie zaszkodzi.

5. Masz jakieś swoje ulubione seriale? Jeśli tak, to jakie?
Lubię "Na wspólnej", "W11" i "Detektywów". A z nie naszych to "Dexter", "Przyjaciele", "On, ona i dzieciaki", "Detektyw Monk", "Gossip girl" ... Ja po prostu lubię seriale, tylko nie mam na nie czasu. Ostatnio jest tylko "Na wspólnej" :)

6. Co najchętniej byś zmieniła w swoim życiu?
Czasem się zastanawiam, czy jakakolwiek zmiana miałaby sens. Znam siebie i wiem, że nawet jeśli w którym momencie postąpiłabym inaczej, to i tak doprowadziłoby mnie to do obecnej sytuacji. Także, chyba nic.

7. Dom z pięknym ogrodem czy mieszkanie na prywatnym osiedlu?
Zdecydowanie dom z ogrodem. Chociaż przy moich zdolnościach i wrodzonym lenistwie, to za długo to on nie byłby taki piękny.

8. Twoje ulubione danie?
Ja w ogóle lubię jeść. A tak naj naj to chyba czerwony barszcz "na ścierce" mojej mamy, smażona rybka, pyzy i inne mięsne kluski i leczo.

9. W czym najczęściej 'miotasz' się po domu? Dres i kok czy pełen makijaż i dobrany strój?
Znoszone spodnie od dresu, a na głowie coś co powstaje po nocy, nawet nie próbuję tego czesać, tylko zakładam opaskę. Każdego dnia mam to samo do zrobienia - sprzątanie, pranie, zmywanie no i oczywiście zabawa z moim skarbem, zwykle brudząca. Chociaż, z drugiej strony to żadna wymówka, na to żeby wyglądać jak wujek Coś.

10. Wieczór tylko dla Was dwoje... jak go najczęściej spędzacie?
W kinie lub przed telewizorem. Oboje bardzo lubimy filmy i oglądamy ich naprawdę dużo. Teraz szykujemy się na premierę "Przed świtem cz.II". Tzn ja się szykuję, ale myślę, że mąż mi dotrzyma towarzystwa, mimo iż uważa, że w tym filmie nic nie ma i w każdej części chodzi o to samo. Może, ale książki mnie urzekły bardzo, bardzo, bardzo :)

11. Co Cię zainspirowało do założenia bloga?
Zawsze chciałam mieć bloga, ale jakoś nie wiedziałam jak to zrobić i o czym pisać. Pewnego dnia pojawił się w moim życiu blog Nasze Małe Cudeńka. Zaczęłam czytać, komentować i w końcu postanowiłam, że też zacznę pisać. I jakoś poszło :)

Teraz czas na moje nominacje i pytania. Z tym będzie ciężko, bo widzę po tytułach, że część z Was już taką nominację otrzymała. No nic, spróbuję.

Pytania:
1. Piosenka, która przywołuje wspomnienia?
2. Najgorszy film, który widziałaś?
3. Ulubione łakocie?
4. Blog, który najczęściej odwiedzasz?
5. Co Cię przeraża?
6. Co uwielbiasz?
7. Jaki jest Twój ideał kobiety?
8. Jaki jest Twój sposób na stres?
9. Co dla Ciebie się liczy w życiu?
10. Najzabawniejsza historia jaka Ci się przytrafiła w życiu?
11. Skąd się wzięła tematyka i tytuł Twojego bloga?

Nominuję:
http://odpoczynekdladuszy.blogspot.com/
http://ep-mojswiat.blogspot.com/
http://mamatosimisi.blogspot.com/
http://mojemalecudenka.blogspot.com/
http://swiatwedlugmoichdzieci.blogspot.com/
http://nauczycielka-roku.blogspot.com/
http://oliwunia.blogspot.com/
http://maciejkowa-mama.blogspot.com/
http://jah-stina.blogspot.com/

Na koniec życzę miłego poniedziałku :)

środa, 31 października 2012

Biblijne liczby

Najczęściej edukacje naszych dzieci zaczynamy od nauki części ciała i rozpoznawania zwierząt. Potem wchodzą kolory, aż przychodzi czas na liczby. Antosia lubi liczyć, ale oczywiście robi to po swojemu. Ostatnio liczyła kamyczki: tsy, jedenascie, dwanascie, tsynascie, osiem, dziewiec, osiem :) Skąd zna taką kolejność i czemu zapamiętała właśnie te liczby - nie wiem. Uważam, że na naukę ma jeszcze czas, dlatego nie siedzę z nią i nie zmuszam do poznawania liczb ani liter. Jeśli chodzi o liczenie, wpadła mi ostatnio w ręce pewna książeczka "Biblijne liczby od 1 do 10". Osobiście jestem trochę sceptycznie nastawiona do książeczek religijnych dla dzieci, choć wiem, że takie są i moi znajomi swoim dzieciom je kupują. Co mnie zaintrygowało w tej? Wszystko. Książeczka jest dla dzieci od piatego roku życia - bo uczy liczenia w skali od 1 do 10. A prezentuje się ona tak:






Te dziwne postacie to skarpetki - co można wywnioskować bardziej z tytułu (Skarpetkowe opowieści) niż z samych ilustracji. No i co o tym myślicie? Czy to odpowiednia książeczka dla dziecka? Zrozumie przesłanie związania i wrzucenia do płonącego pieca trzech przyjaciół oraz ich zadowolone miny na ilustracji z cyfrą 4?
Książeczka ogólnie jest bardzo ładna, ma kolorowe obrazki i twarde strony, ale chyba się dla nas nie nadaje. Pożyczyłam ją i dzisiaj idę oddać.
Jestem bardzo ciekawa co Wy myślicie na ten temat.

poniedziałek, 29 października 2012

Sernik na niby

Weekend był i weekendu już nie ma. Zleciał niesamowicie szybko. Sobotnia pogoda nie zachęcała do spacerów. Zimno, wiało jak nie wiem, do tego śnieg. Żeby Antosi się aż tak nie nudziło wybraliśmy się do Kinder Planety. Maleństwo się wyszalało, że po powrocie do domu od razu poszła spać i to sama chciała :)
W niedzielę na obiad zaprosiła nas kuzynka. Postanowiłam zabłysnąć i zrobić ciasto. Z pieczeniem u mnie średnio, ale co tam - raz kiedyś można spróbować. Postanowiłam wykorzystać przepis Moniki na Sernik na niby. Jest naprawdę smaczny i przy moich zdolnościach cukierniczych - wyszedł :) Dla tych co nie odwiedzali jej bloga:

Składniki:
- 3 duże jogurty typu greckiego
- 5 jajek
- szczypta soli
- 2 duże budynie śmietankowe (na 3/4 litra mleka)
- ½ szklanki oleju
- 1,5 szklanki cukru pudru
- paczka biszkoptów (ok. 180g)
- rodzynki (opcjonalnie)

Przygotowanie
Oddzielamy żółtka od białek. Do białek dodajemy szczyptę soli i ubijamy na sztywną pianę. W drugiej misce łączymy żółtka, cukier puder, olej, budynie i jogurty. Ucieramy na gładką masę (można dorzucić rodzynki). Przekładamy ubitą pianę do masy i delikatnie mieszany (można mikserem na najniższych obrotach). Formę (35×25) wykładamy papierem do pieczenia, na dnie układamy biszkopty. Zalewamy je masą i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 180 stopni na jasnozłoty kolor (ok. 50-60 minut).


A oto i moje ciasto. Kuzynka uwielbia serniki, jak go przyniosłam strasznie się ucieszyła. Dopiero jak zjadła kawałek powiedziałam jej, że w tym serniku to ani grama sera nie ma :) Dość mocno się zdziwiła. Tym sposobem doszedł jej kolejny przepis na pyszny sernik. Polecam bardzo, nawet tym mało zdolnym jak ja :)

piątek, 26 października 2012

Ciasteczka

Dziś znowu jakoś tak ponuro i do tego od rana sypał drobny śnieg. Zima idzie :/ Siedzimy w domu z Antosią, patrzymy na siebie ... No coś trzeba zrobić. A może ciasteczka? Antosi pomysł bardzo się spodobał także zabrałyśmy się do dzieła. Najfajniejsze było babranie się w cieście, a potem wyciskanie kształtów. Jak ciasteczka trafiły już do piecyka, Antosia nie mogła się doczekać kiedy będą gotowe bo już chciała je jeść. Na szczęście szybko się je piecze - 15 minut i były już gotowe. Najadłyśmy się ciastek jakbyśmy nigdy nic słodkiego nie jadły. Chyba obiad zjemy dziś troszkę później.