poniedziałek, 11 lutego 2013

Weekendowo

Weekend zleciał nam błyskawicznie. Zorganizowaliśmy sobie mnóstwo atrakcji, więc pewnie dlatego. W piątek tatuś miał wyjście ze znajomymi. Pewnie z powodu późnego powrotu (była jakaś 3 rano) w sobotę nie czuł się najlepiej. Cóż - przemęczenie :p Dlatego od samego rana wybrałyśmy się z Antosią do dziadków, a prosto od nich pognałyśmy do sklepu po żółte rajtuzki (we wtorek czeka nas bal przebierańców i będzie występować w roli pszczółki). W domu byłyśmy koło 13.00. Szybki obiad i miałam nadzieję, że położy się spać, ale skąd. Biegała i skakała jak dzika, próbując obudzić nadal zmęczonego tatusia. Skoro stwierdziła, że nie jest zmęczona, spakowałyśmy się do samochodu i pojechałyśmy do Kinderplanety.


Antosia uwielbia ten "plac zabaw" i mogłaby tam spędzić cały dzień. Niestety 14zł za godzinę ograniczyło naszą zabawę do dwóch godzin. Niemal z płaczem zakładała buciki, to jej powiedziałam, że nie musimy jeszcze iść do domu. Mieliśmy w planach niedzielną wizytę u znajomych, którym niedawno urodziło się drugie dziecko, dlatego zaproponowałam Antosi wspólne zakupy prezentów dla dzidziusia. Obeszłyśmy sklepy i dopiero w Smyku coś było konkretnego. Antosia wybrała zabawkę dla siebie i dla dziewczynki, do której miałyśmy jechać, ja zaczęłam oglądać ciuszki dla niemowląt. Pokazuję jej wybrane ubranko, a ona na to, że brzydkie i słyszę Tosi się nie podoba. W sumie miała rację, te ciuszki to nic specjalnego. W końcu (mimo iż niemowlaczek ma dopiero 3 tygodnie) zdecydowałyśmy się na grzechotkę. Po powrocie do domu - padła.
W niedziele jakieś zamieszanie się wytworzyło od rana. Leże sobie w łóżku, słyszę, że mąż się kąpie, patrze na zegarek - 7.30. Pogięło go czy jak, kąpać się o tej godzinie w niedzielę? Po chwili słyszę Antosiu obudź mamę, bo musi Cię ubrać, za chwilę wychodzimy. Wychodzimy? Ale gdzie? Wstaję z łóżka i pytam gdzie się wybiera z Antosią w niedzielę o 7.45 i w odpowiedzi słyszę A to dziś nie jest poniedziałek? :) Skoro już wstałam, to ubrałam się i pojechałam do szkoły powypełniać trochę dokumentów. 14.00 powrót - szybki obiad i znów pakujemy się do samochodu. Myślałam, że Antosię bardziej zainteresuje niemowlaczek i jego prawie dwuletnia siostrzyczka, ale jej uwagę przykuł na początek pies. Biegała za nim, dawała karmę, a w zasadzie wkładała mu pojedyncze kulki paszczy. W końcu zaczęła się bawić z młodszą koleżanką, trzymały się za rączki, karmiły ciastkami. Hitem wieczoru był Autobusik. Dokładniej, puściłam dziewczynką tą oto piosenkę na swoim telefonie i obie podskakiwały i kiwały się prawie w rytm muzyki :) Urocze.


A Autobusik tak mi się wkręcił, że non stop słyszę w głowie Koła autobusu kręcą się, kręcą się, kręcą się ... Po powrocie Antonia padła. Ubrała tylko pidżamkę i od razu usnęła.
To jest chyba na nią sposób - mnóstwo atrakcji, mnóstwo wrażeń i dziecko bez żadnego marudzenia samo idzie spać :)

4 komentarze:

  1. Koła autobusu też wałkujemy :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Amelka wprost uwielbia wszystkie dzieci które są mniejsze od niej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Widać że świetnie sie bawila, mój kacper tez uwielbia takie salki zabaw. Wybieramy sie za jakis czas do pobliskiej u na koszt za 30 min to 7 zł czyli za godzine 14 jak u was.

    OdpowiedzUsuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.