środa, 19 września 2012

Co jedzą nasze dzieci

Wiadomo, że każdy z nas chce dać dziecko to co najlepsze i najzdrowsze. Ale, czy tak zawsze się da? No niby kupuje warzywa na rynku, ale ten stoi blisko drogi. Kupione w sklepie mięso - nie wiem jak było wcześniej przechowywane, ani czym dany hodowca zwierzęta karmi. Zakładając, że kupiłam już to co chciałam - sama gotuje dla dziecka w domu (niestety Antosia nigdy nie chciała jeść słoiczków). Używam różnych ziół i przypraw, korzystam również z soli - oczywiście tak, żeby wszystko miało smak, a nie było zbyt przyprawione. Ponieważ długo borykalismy się z alergią, za nim coś kupiłam, zawsze sprawdzałam skład. Gorzej było np. z wędlinami. Często kupowane na wagę, przy cenach nie mają składu, a jeśli  już jest, to tak maleńkim druczkiem, że ciężko jest go rozczytać. Dlatego głownie kieruję się ceną. Jeśli wedlina kosztuje 15zł za kg, to pewnie ma w sobie różne dodatki. Ale z drugiej strony, która teraz dodatków nie ma. Trochę mnie zaciekawiło, trochę rozbawiło stwierdzenie jednej z komentatorek, że parówki w przedszkolu są zabronione. Ludzie czepiają się tych parówek, że takie ble, ale czy wiemy co mamy we wszystkich wędlinach, które kupujemy. O co mi chodzi? Sama kupuje do kanapek mielonkę tyrolską, bo lubię. Kupuję też szynkową, pasztet lub wątrobiankę oraz parówki (na nie poświęcę kolejny post). To samo je moje dziecko. Nie uważam się przez to za złą lub gorszą matkę od tej, która kupuje najlepsze szynki. A co jedzą dzieci w przedszkolu i żłobku? Czy ktoś kiedyś zastanawiał się jakie produkty można kupić na trzy do czterech posiłków dziennie jeśli składka żywieniowa za dzień to koszt między 4zł a 5 zł? Ja wiem. Najbliższa mi osoba pracuje w przedszkolnej kuchni. Postanowiłam obejrzeć różne przedszkolne menu. I co tam znalazłam:

wtorek: bułka z masłem i pasztetem

wtorek: zapiekanka, czwartek: parówka

wtorek: parówka, czwartek: kanpka z pasztetem

poniedziałek: przedszkole i żłobek na śniadanie ma parówki
Czemu to dowodzi? Że w placówkach publicznych dzieci jedzą to co się zwykle jada w domu. Czemu o tym piszę? Przez nieco obraźliwy komentarz skierowany do mojej osoby po postem żłobkowym: I dzieciom na pewno nie są serwowane tak "zdrowe" obiady jak Twoje czytaj serduszka czy parówki. Warto czasem się zastanowić trzy razy, zanim w złości napisze się coś obraźliwego.
Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że wiem co dzieci jedzą w placówkach publicznych, nie mam z tym żadnego problemu i do przedszkola dziecko na pewno poślę. A zabronione parówki jak widać są w każdej placówce.

3 komentarze:

  1. Tak żywienie w placówka jest bardzo dziwne :-/ weźmy jeszcze pod uwagę praktykę a teorię. Pracowałam na kuchni w żłobku, na jadłospisie pisało jedno, a na stół podano jeszcze co innego ;-/ Ale rodzice szczęśliwi że dziecko zjadło dziś dobry obiadek ;-/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko osoba, która pracuje lub pracowała w kuchni wie co się robi i z czego.

      Usuń
  2. A tak jeszcze w temacie parówek. Ja osobiście zjem tylko cielęce i tylko od jednego producenta, który jest mało znany i nie przereklamowany. Reszty się nie tknę bo mnie cofa po samym zapachu.

    OdpowiedzUsuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.