środa, 25 lipca 2012

Cudze lepsze

Swego czasu na plac zabaw brałam niemal wszystko. Ale odkąd jednego dnia spakowałam prawie walizkę zabawek, do tego jakiś banan, jabłko i rowerek, a na miejscu okazało się, że i tak bawić się tym nie chce - przestałam. Choćby nie wiem jak wspaniały miała rowerek i tak ten stojący na placu zabawa jest lepszy, fajniejszy i trzeba właśnie na nim pojeździć. Teraz na plac zabaw chodzimy "na pusto", zabieram jedynie picie, chusteczki i tylko jedną lub dwie zabawki, bo na pewno będą dzieci, które przyniosą swoje zabawki albo przyjadą na swoich rowerkach i będzie się czym wymienić. Gorzej jak inne dziecko nie chce się dzielić. Ja staram się zawsze powtarzać Antosi, że jak ktoś chce jej zabawkę to należy ją dać, dziecko pobawi się i odda. Z tego samego założenia wychodzę w drugą stronę, gdy Antosia podchodzi do kogoś ze zwrokiem kota ze Shreka. Ale są mamy, którym się to nie podoba i twardo stoją za swoim dzieckiem, karcąc mnie przy tym wzrokiem, że nie reaguje. Tak też było dziś. W piaskownicy Antosia podniosła łopatkę, właścicielka w tym czasie bawiła się wiaderkiem i grabkami, ale jak tylko zobaczyła tą sytuację od razu powiedziała, żeby jej oddać łopatkę bo będzie jej teraz potrzebować. Mama nic jej nie powiedziała, a dziewczynka znów powtórzyła, że chce swoją łopatkę. Odebrałam ją Antosi tłumacząc, że nie jest nasza. Dziewczynka bardzo się zdenerwowała, pozbierała wszystkie zabawki, oddała mamie i powiedziała, że teraz chce się bujać, ale najpierw musi schować swoje rzeczy. Mama posłusznie bez słowa komentarza schowała zabawki i poszły na odległą o 20 metrów huśtawkę. Czy nie uczy się w ten sposób egoizmu? Gdyby Anotsia tak postąpiła, na pewno zwróciłabym jej uwagę, a tak musiałam jej wytłumaczyć co się stało i wyjaśnić, że tak nie powinno się robić.

Ale wracając do tematu. Antosia z owoców je najczęściej jabłka. Banany i borówki jak jej się zachce, arbuzem, jagodami czy śliwkami - pluje. Dziś również na placu zabaw była babcia z wnuczkiem. W pewnym momencie wyciagnęła miseczkę z owocową sałatką i widelczyk. Jak Antosia to zobaczyła od razu do niej podbiegła mówiąc: Tosia am. Pani nabiła na widelczyk arbuza i jej dała, a ta zjadła z takim apetytem, że zaraz poszła po więcej. I tym sposobem najadła się arbuza, jabłek i bananów (bo z tego właśnie składała się sałatka). Tylko, że jak ja jej robię taką sałatkę, od razu słyszę głośnie Fuj, albo Fe. Może zacznę nosić jakieś owoce i dawać na placu zabaw innym matkom, to wtedy będzie je jadła :)

3 komentarze:

  1. Ja też nie rozumiem takich matek które uczą od małego swoje dzieci egoizmu. Straszna głupota! A z tymi owocami to dobry pomysł bierz ze sobą na plac zabaw to mała będzie jadła z innymi dziećmi.

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas na podwórku jest tak:
    Raz ktoś ma hulajnogę i jeżdzą nią wszyscy po kolei:)
    Ktoś inny ma chrupki, więc za chwilę ich nie ma, bo oczywiście jedzą wszyscy:))
    Ktoś, jak ostatnio Karolina, ma kredy, więc kolorują wszyscy:)))

    Dzielimy się, chyba że czujemy, że ktoś nas kiwa.
    Cały czas próbuję znaleźć dobre proporcje - Karolina nie zawsze musi się dzielić, jeśli sama rzeczywiście jeździ na tej hulajnodze na przykład.

    Dzielenie się jest fajne. Buduje wspólnotę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj na placu w piasku bawiły się dwie dziewczynki,każda miała swoje zabawki, ale nagle jedna wzięła zabawkę drugiej. I nagle babcia wyskoczyła, że tak nie wolno, że każdy bawi się swoimi rzeczamy i nawet w żłobku dzieci dostają zabawkę "dla siebie" i się nią nie dzielą :/ Tacie drugiej dziewczynki podniosło się ciśnienie i próbował starej kobiecie wytłumaczyć czego uczy w ten sposób. Nie dało rady i kobieta spakowała zabawki i zabrała dziecko na inny plac zabaw. Skąd tacy ludzie się biorą?

      Usuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.