czwartek, 5 lipca 2012

Jechać czy nie jechać

Zaczęły się wakacje, a wraz z nimi planowanie czy i gdzie wyjechać. Ostatnio padła propozycja od znajomych, żebyśmy wspólnie wybrali się na wakacje za granicę, prawdopodobnie do Bułgarii. I tu się pojawiają moje wątpliwości. Antosia ma dopiero dwa latka, Bułgaria jest strasznie daleko, boję się, że zachoruje, dostanie biegunkę, boje się co będzie jadła, bo przy jej alergii przygotowanie dziennego wyżywienia to nie lada wyzwanie. Wiem, że mąż takich wątpliwości nie ma, dla niego wszystko jest proste, coś się znajdzie, coś się wymyśli. Ja tak nie potrafię. Muszę mieć zaplanowany każdy dzień, muszę wiedzieć co będziemy robić i co dać Antosi na śniadanie, obiad i kolację. Pytam znajomych, ale moi są wszyscy tacy jak ja i mówią, że też by nie pojechali, jeszcze nie teraz. Trochę mam dylemat. Szczerze pytam o Wasze zdanie i doświadczenia w podróżach z małymi dziećmi.

Przy okazji wyjazdu przypomniał mi się nasz pierwszy powrót do domu ze Stanów Zjednoczonych. Mieliśmy zamiar wrócić na poczatku października, ale ze względu na ślub przyjaciółki zdcedywaliśy się na zmianę terminu na koniec września. I tu zaczęły się nasze problemy. Oczywiście zmiany i dopłaty można było dokonać przez internet, natomiast i tak na lotnisku trzeba było dopełnić formalności. Nikt nas nie uprzedził, że w związku ze zmianą musimy być na lotnisku nie godzinę, a przynajmniej dwie wcześniej. Nowojorskie korki sprawiły, że byliśmy pod naszą bramką ze 3 minuty przed jej zamknięciem. I tu poinformowano nas o procedurze i nie wpuszczono do samolotu :/ Była to godzina 17.00 w piątek. Następny lot do Polski (z przesiadką w Amsterdamie) był o 21.00. Mieliśmy czekać, gdyby zwolniły się miejsca mogliśmy lecieć. O 20.00 podszedł do nas miłyb pan i powiedział, że lecimy. Przebukował bilet raz jeszcze, zainkasował dodatkową opłatę :/ ale wpuścił nas i szczęśliwi lecieliśmy do Amsterdamu. Na miejscu byliśmy koło 8.00 i okazało się, że lot do Warszamy jest dopiero o 20.00, ale nie to było najgorsze. Miły pan z Nowego Jorku zapomniał nam przebukować bilet z Amsterdamu do Warszawy i formalnie znowu nie było dla nas miejsca. Mieliśmy czekać, gdyby zwolniły się miejsca mogliśmy lecieć. O 19.30 jak już bramka się zamykała okazało się, że jednak nie ma mamy tyle szczęścia, zostajemy. Mąż był wściekły, krzyczał, że nie interesuje go to jak, ale mamy jechać do domu. Mogą nam nawet taksówkę wynająć przez Rosję, ale nie spędzimy nocy na lotnisku, szczególnie, że to ich, a nie nasze, niedopatrzenie. Firma trochę się wystraszyła, bo nagle zaproponowali nam nocleg w hotelu z kolacją i śniadaniem. Dali nam masę voucher'ów na wszystko (napoje, jedzenie, pamiątki), dodatkowo dostaliśmy zniżkę na kolejny lot w ich firmie oraz rekompensatę pieniężną. Postarali się. Następnego dnia po śniadaniu podjechał autobus i zabrał nas na lotnisko. Udało nam się dostać do samolotu. W końcu lecimy do Warszawy. Na miejscu stoimy koło radosnego kołowrotka i czekamy na walizki. Pierwsza, druga, trzecia ... Trzecia ... Na Litość Boską, zgubili nasz czwarty bagaż! Wstąpił we mnie demon, chciałam wysadzać lotnisko i składać pozew do sądu na tą firmę. Idziemy do biura rzeczy zaginionych, opisuje nasz bagaż (mąż między czasie mnie uspokaja) i nagle z głośników słyszymy, że znaleziono walizkę. Z opisu jak nasza. Biegniemy - jest! Przyleciała do Warszawy lotem z Amsterdamu, na który nas nie wpuścili :/ Niedziela godzina koło 19.00 jesteśmy w Łodzi.Wtedy to byl dramat, teraz jest co opowiadać :)

3 komentarze:

  1. nigdy nie byłam na wczasach, tym bardziej za granicą, więc nic ci nie doradzę na ten temat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja zupełnie mam inne podejście do podróży z małym dzieckiem niż Ty;-)
    Na Twoim miejscu pojechałabym bez żadnego strachu, Antosia ma już dwa latka jest dużą dziewczynką i myślę że dla niej nie liczy się gdzie będzie, byle tylko byli rodzice. Tak naprawdę spędzisz z nią wiecej czasu niż w domu gdzie czeka Cię sprzątanie, gotowanie a tam poświęcisz jej uwagę i mąż również;-)
    Ja za tydzień jadę z moją roczną Natalką i 9 letnią Emilką na Litwę, Łotwę i Estonie samochodem i przyczepą kempingową i nie mam żadnych obaw;-) Ale oczywiście decyzja należy do Ciebie. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja mam starsze dziecko, bez alegrii i podobne dyleaty. My wybieramy się na cztery dni do Grodka ( miescowośc raptem 100 km od nas). Jest to nasz pierwszy wyjazd na kilka dni, bo wcześniej nie czuliśmy się na siłach, teraz wiem ze mój 3 latek podoła. Ja osobiście nie wybrałabym się aż tak daleko, ale znam ludzi którzy na chorację i do Bułgarii jechali z 3 miesięcznym dzieckiem, a w drugie miejsce z półtora rocznym.

    OdpowiedzUsuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.