środa, 11 lipca 2012

Po co to robią?

Wiadomą rzeczą jest, że gdy się przebywa na placu zabaw z dzieckiem w końcu zagaduje się do innej mamy. Bo ile można stać w milczeniu i bujać dziecko, gdy obok stoi druga mama i robi dokładnie to samo? A czasem to bujanie trwa nawet 30 minut. Uważam, że to całkiem fajne i bardzo naturalne. Ciekawe mamy można poznać, coś o dzieciach się dowiedzieć (czytaj porównać). Natomiast czasem będąc na spacerze zaczepiają nas ludzie i coś do nas mówią. Zastanawiam się wtedy po co to robią, bo ich wypowiedź albo nie ma sensu, albo zupełnie mnie nie interesuje.

I tak jakiś czas temu idąc do moich rodziców przechodziłyśmy koło przedszkola. I nagle mijający nas mężczyzna powiedział: Niech Pani nie prowadzi dziecka do tego przedszkola. Nic nie odpowiedziałam. Gdy nas już minął zza pleców usłyszałam kolejne zdanie: Nie, nie, żartowałem, niech Pani prowadza. 
Kilka dni temu znów wracałyśmy z placu zabaw do domu i z naprzeciwka szła starsza pani. Gdy już była dość blisko nas powiedziała (wyraźnie do mnie, bo się na mnie patrzyła): Strasznie chcę mi się siku, chyba pójdę w te krzaki. Co ja niby miałam jej odpowiedzieć? Czy ludzie czasem muszą po prostu coś komuś powiedzieć dla samego powiedzenia? A może na coś liczą, na jakąś błyskotliwą ripostę? Pojęcia nie mam. Ale to co nas wczoraj spotkało... 
Byłyśmy z Antosią w naszym osiedlowym Jordanku. Jak zwykle bawiła się, skakała, ze dwa razy się przewróciła przez co, nie wiem jak, ale ubrudziła sobie czoło. Zanim zdążyłam ją wytrzeć już biegła na huśtawkę, gdzie starszy pan bujał swoją wnuczkę. Nagle złapał Antosię za rękę, ona chciała się wyrwać, ale jej się nie udało. Przyłożył jej dłoń do czoła - myślałam, że chce ją wytrzeć, ale nie. Nagle zaczął kreślić krzyże i mówić coś w stylu: Błogosławię Cię w imię ... Sama do końca nie wiem co powiedział, ale jak skończył puścił Antosię, wziął wnuczkę na ręcę i odszedł. I tylko za plecami słyszałam: Powinna ją Pani każdego dnia błogosłowić, bo to cud boży. Normalnie wmurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić i po co on to zrobił. Zanim zebrałam myśli (wrodzony refleks szachisty), jego już nie było. Po południu ani dziś również się z wnuczką nie pojawił. Z tego wszystkiego trochę martwi mnie moja reakcja. Powinnam złapać Antosię, walnąć faceta wielką torbą, która zawsze mi towarzyszy i stamtąd odejść. Ja jednak nic takiego nie zrobiłam...

6 komentarzy:

  1. Hm... dziwne są takie sytuacje... Najgorsza chyba była ta z tym facetem. Ale mnie by też wmurowało... Szok, no wierze w Boga i w ogole ale to o tym błogosławienstwie to brzmi jak fanatyzm?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pierwszej chwili to się wystraszyłam, że jakąś klątwę rzuca, albo coś takiego. Wyjątkowo boję się takich rzeczy, może dlatego, że nie jestem pewna ich istnienia.

      Usuń
  2. Ha, ha. ha:))
    Idę dzisiaj z Karoliną, a jakiś facet idący w drugą stronę coś do mnie zaczął mówić, ale wydawało mi się, że jest podpity, więc udawałam, że nic nie widze, nic nie słyszę. A Karolina do mnie: mama, ten pan coś do ciebie mówił:)
    Swiat jest pełen wariatów...

    OdpowiedzUsuń
  3. u mnie tęż się zdarzają takie sytuacje, a dzieci jak dzieci można mówić do nich i tłumaczyć, a one i tak kontynuują rozmowę z obcymi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też się zastanawiam po co ludzie mówią takie dziwne rzeczy! Rozmawiające mamy na placach zabaw to rozumiem:)

    Pierwszy raz trafiłam do Ciebie i będę zaglądać częściej

    OdpowiedzUsuń
  5. A niestety często są to starsi ludzie, którzy nie zdają sobie sprawy, że w ten sposób nie zachęcają do rozmowy, a nawet jest to niekulturalne... Bo można porozmawiać ale "niech Pani" to ja nie znoszę...

    OdpowiedzUsuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.