wtorek, 22 maja 2012

Kilka dni na wsi

I op...
  W niedzielę odbyła się komunia cheśnicy mojego męża. Trzeba było spełnić obowiązek i pojechać. Ponieważ chrześnica mieszka dość daleko - w Boryszynie, wybraliśmy się do niej już w środę. Pogoda była tak różna - od 5 stopni do 30 w niedzielę. Ale Antoni nie przeszkadzało to w zabawie i poznawaniu zwierzątek. Jak już pisałam, najbardziej do gustu przypadły jej świnki. Mogłaby cały dzień spędzić w chlewiku, patrząc na nie, próbując pogłaskać i rzucić jakiegoś ziemniaczka do jedzenia. Drugim ulubionym zwierzątkiem okazały się kury. Jak wychodziła z chlewika, szła do kurnika. I znów rzucała im ziarenka, lała wodę i biegała za nimi krzycząc: "Oć koko, caji" <chodź kurko, cacy>. Jak już nakarmiła świnki i kurki, wracała do domu, a tam czekała na nią kocica Sikorka i dwa małe kotki - czyli szaleńswto. Nie wiem po kim odziedziczyła to zamiłowanie do kotów, bo ja osobiście ich nie znoszę, za to ona uwielbia. Nosiła małe kotki tu i tam. Głaskała, cacała - jednego nawet nazwała Bibi (??).

 





Bibi
Wiecie, że raz w roku właśnie w Boryszynie organizowany jest Zlot Miłośników Fortyfikacji. Z tej okazji jest wiele atrakcji m.in. inscenizajca bitwy, parada pojazdów militarnych i koncerty. Mieliśmy szczęście, bo w tym roku zlot był 18 -19 maja czyli tuż przed komunią. Obejrzeliśmy wszystko i wysłuchaliśmy na żywo Kobranocki i TSA. Jak ktos lubi takie imprezy - polecam. Niestety następna dopiero za rok, jakoś w maju :)

Buszujący w zbożu
 


2 komentarze:

  1. wsi spokojna, wsi wesola:))
    super atrakcje dla MALEJ:0)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, w domu krowy nie zobaczy, chyba, że w książeczce i nie poczuje zapachu świnki, bo ta na talerzu już jak świnka nie wygląda :)

      Usuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.