środa, 28 marca 2012

Kobieta w wielkim mieście

Moja mama ma dziś wolne, aż żal byłoby nie skorzystać z takiej okazji. Od razu po śniadaniu i obowiązkowej, mega ukochanej bajce "Ciekawski George", Antosią zajęła się babcia. A ja korzystając z wolnego dnia postanowiłam wyruszyć na miasto. Od razu po wejściu do tramwaju moją uwagę przykuła młoda mama, przy której stał olbrzymi wózek z maleństwem. Przyznam szczerze, że naprawdę podziwiam takie mamy. Ja nigdy nie miałam odwagi wyruszyć gdzieś dalej, sama z dzieckiem i wielkim wózkiem. Od razu przed oczami pojawiał się widok wąskich drzwi i schodów. I pytanie: "A jeśli mi nikt nie pomoże?". Myślę, że nawet jeśli byłabym zmuszona jechać gdzieś z dzieckiem, zainwestowałabym w taksówkę. Chyba trochę tchórz ze mnie. Odkąd pojawiła się Antonia, zanim gdziekolwiek wyruszę, planuje dokładanie całe wyjście. Wszystkim podróżującym bez niczyjej pomocy mamom z całego serca gratuluję odwagi.
Zmierzając do centrum, na jednym z przystanków dojrzałam kolejną mamę z około dwuletnim dzieckiem. Normalnie pewnie nie zwróciłabym na nią uwagi, ale ta mama trzymała w ręku metrową smycz i dodam, że nie była z pieskiem na spacerze. Może ja już się starzeję i pewnych rzeczy nie rozumiem albo są one dla mnie zbyt nowoczesne żeby pojąć ich ideę... Ale powiedzcie, jak można dziecko trzymać na smyczy?! Oczywiście dzieci są różne. Jedne spokojne i ciche, inne rozbrykane i hałaśliwe, ale do rodziców należy rola wytłumaczenia pewnych rzeczy i sposobu zachowania. Czy puszorek dla dziecka zwalnia nas z obowiązku wychowania dziecka i przekazania mu wiedzy jak należy zachowywać się na ulicy, przed przejściem dla pieszych, czy na przystanku? Bardzo się staram, ale naprawdę nie rozumiem. A może jest jakaś mama, która używa owego "gadżetu" i potrafi mi w racjonalny sposób wyjaśnić po co? Jednym słowem - no nie ogarniam.

Po jakichś 30 minutach radosna podróż tramwajem dobiegła końca. Upragnione centrum - oto jestem. Po dwóch godzinach chodzenia, doszłam do wniosku, że takie  miejsca nie są dla mnie (to mi się wyprawa udała). Pełno ludzi i pełno sklepów, w których jest wszystko na co mnie nie stać albo mi się nie podoba. Jedyny plus całej wyprawy - kupiłam sobie filc i już niedługo zaczynam bawić się w sutasz :) Jak coś stworzę, na pewno się pochwalę. Mimo wszystko uważam, że takie wyjście jest potrzebne. Chodzenie bez ograniczeń czasowych - to naprawdę spore odciążenie psychiczne. Polecam wszystkim mamom, jeśli tylko mają taką możliwość.

4 komentarze:

  1. A może jesteś zbyt wygodnicką mamą, albo nigdy nie miałaś kryzysowej sytuacji, że trzeba dojechać z dzieckiem do lekarza, a na taksówkę po prostu może nie stać. Sądząc po owym wpisie jesteś wygodnicka "sprzedajesz" dziecko do mamy, która ma wolne i może chętnie by sama odpoczęła. A na miasto można wyruszyć z dzieckiem tramwajem, albo wspomnianą taksówką. Sama może byś ogarnęła temat wyprawy z dwulatkiem i użycia wspominanej "smyczy", a fachowo zwie się to szelki. A owe szelki to wspomniane bezpieczeństwo naszej pociechy dzieci są szybkie i wszędzie ich pełno chwila nie uwagi i może dojść do nieszczęścia, a tak to masz wszystko w zasięgu ręki, ale po co o tym mowa skoro Ty wolisz "sprzedać" dziecko zapracowanej mamie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zachęcam do ponownego przeczytania tekstu, ale tym razem ze zrozumieniem. Napisałam bowiem, że podziwiam takie mamy, bo ja nie miałam na to odwagi. Zawsze jak miałam gdzieś jechać z dzieckiem czy wyjść do lekarza, tak organizowałam wyjście, aby ktoś mógł jechać ze mną i mi pomóc. A uważam, że jeśli nie muszę zabierać niepotrzebnie dziecka na kilkugodzinne chodzenie po sklepach, to po prostu tego nie robię.
      I uważam, że o bezpieczeństwo można dbać bez użycia "szelek". Sama mam prawie dwuletnie dziecko. A zapracowana mama sama upomina się o wnuczkę - nie znając sytuacji rodzinnej, to komentarz nie na miejscu.

      Usuń
  2. Następnym razem pojedźmy razem:)
    Połazimy, popatrzymy:)

    OdpowiedzUsuń

To jest mój blog i zawiera on moje opinie. Jeśli masz inne - napisz. Pamietaj jednak - komentuj, sugeruj, ale nie obrażaj.